Na pierwszy rzut oka Fiat Punto drugiej generacji to auto, które raczej nie wzbudza wielkich emocji. Ale wystarczy spojrzeć na projekt Mateusza, żeby zmienić zdanie. Ten niepozorny pięciodrzwiowy hatchback z 1999 roku to przykład, jak z codziennego samochodu stworzyć nieszablonowy, dopracowany w detalach projekt, który przyciąga spojrzenia na każdym zlocie.
Auto trafiło do Mateusza właściwie przez przypadek. Wcześniej służyło jego tacie, potem dziadkowi, aż w końcu trafiło w jego ręce. Z początku pełniło rolę typowego daily, do jazdy po zakupy czy wypady ze znajomymi. Ale dla osoby, która wychowywała się, chodząc po zlotach i podziwiając nietuzinkowe projekty, szybko stało się jasne, że to Punto zasługuje na coś więcej. Tym bardziej że samochód towarzyszył rodzinie od nowości, ma czarne tablice, a jego historia obejmuje podróże po Europie, jeszcze w czasach, gdy nawigacja oznaczała papierową mapę i pytanie o drogę na stacji.
Na początku stan auta był – jak na większość używanych Fiatów – dość typowy: zgnite progi i podłoga. Ale to nie zniechęciło Mateusza. Pierwszym krokiem była wymiana progów, załatanie nadkoli i przygotowanie bazy pod wizję auta, które miało być niskie, wyjątkowe i maksymalnie dopracowane. Początkowo samochód dostał gwintowane zawieszenie, a w 2023 roku – airride założony przez Lowinthemountains. Dzięki niemu nadwozie może teraz leżeć na ziemi, ale wciąż zachowuje funkcjonalność.
Nadwozie oklejono folią w intensywnym, żółtym kolorze – to robota MGcustoms, która miała niełatwe zadanie, biorąc pod uwagę stan fabrycznego lakieru. Do tego nakładki progowe z wersji Michael Schumacher (jeden z zaledwie 600 kompletów) i komplet zderzaków z pakietu Abarth – ultra rzadkich części, które udało się zdobyć prosto z ASO jako magazynowe leżaki. Tylną klapę oraz maskę oczyszczono ze znaczków i zamka, a z tyłu zamontowano spojler od Wojtmara. Całość wizualnie jest czysta, agresywna i niezwykle przemyślana.
Felgi to prawdziwy majstersztyk: oryginalne Speedline z Alfy Romeo 75 Indy sprowadzone z Turynu, przerobione na trzyczęściowe w Felgen Garage. Przednie mają szerokość 9 cali, tylne 9,5 cala, a całość zbudowano na łamanych rantach Radinox. Efekt? Jedyny taki komplet na świecie, który idealnie wpasowuje się w nadkola – i to nieprzypadkowo, bo wcześniej tylne błotniki poszerzono o 2,5 centymetra na stronę.
Wnętrze to kolejny przykład dbałości o szczegóły. Obszycia z alcantary i floku, żółte pasy bezpieczeństwa od Pasy w kolorze oraz kierownica Nardi Torino obszyta nićmi w barwach włoskich – wykonana na zamówienie przez Japanized. Wszystko zachowane w klimacie, który współgra z całym autem.
Mechanicznie – nadal seryjne 1.2 8v o mocy 60 KM. Może nie powala osiągami, ale daje bezproblemową eksploatację, a w razie potrzeby każda część jest na wyciągnięcie ręki. Gaz został usunięty ze względu na miejsce potrzebne w bagażniku pod zabudowę airride’u.
Dziś samochód jest już autem sezonowym. Wcześniej służył na co dzień, ale teraz zasłużył na spokojniejsze życie – głównie weekendowe przejażdżki i udział w zlotach. A plany? Tjet pod maską, wnętrze z Fiata 500 Abarth – wszystko jeszcze przed Mateuszem. Ale już teraz projekt przyciąga uwagę i pokazuje, że nawet z niepozornego modelu można stworzyć coś, co wyróżnia się na tle sceny.
Największe wyzwanie? Czas i cierpliwość. Na rzadkie części trzeba było polować miesiącami, przeszukując archiwa for i ogłoszenia z całej Europy. Ale warto było – dziś Punto Mateusza to nie tylko dopracowany projekt, ale też kawał rodzinnej historii.
I choć sam przyznaje, że gdyby zaczynał od nowa, zrobiłby wiele rzeczy inaczej, to najważniejsza rada dla innych brzmi prosto: nie śpiesz się. Pracuj powoli, konsekwentnie i zawsze zaczynaj od podstaw: blacharka, mechanika, dopiero potem wizualia. Bo dobry projekt to nie wyścig – to proces.