Peugeot 306 GTI-6 to jeden z tych samochodów, które idealnie wpisują się w złotą erę francuskich hot hatchy – czasów, gdy sportowe kompakty nie były jeszcze przeładowane elektroniką, a przyjemność z jazdy wynikała z lekkości, wyważenia i dobrego prowadzenia, a nie z cyfrowych trybów jazdy. GTI-6 nie był może najbardziej znanym modelem w klasie, ale wśród fanów prawdziwej jazdy uchodził za jedną z najlepiej prowadzących się przednionapędówek swoich czasów.
Wersja GTI-6 zadebiutowała w połowie lat 90. jako usportowiony wariant Peugeota 306 – kompaktu o zgrabnej, dynamicznej sylwetce, który w podstawowych odmianach był raczej spokojnym autem codziennym. Ale francuzi mieli już doświadczenie z poprzednimi GTI, szczególnie z legendarnym 205 GTI, więc i tym razem nie zamierzali odpuszczać. Wzięli sprawdzoną konstrukcję, dołożyli mocny silnik, dopracowane zawieszenie i element zaskoczenia: sześciobiegową skrzynię manualną, stąd właśnie „6” w nazwie modelu.
Pod maską pracował dwulitrowy, szesnastozaworowy silnik benzynowy XU10J4RS, rozwijający 167 koni mechanicznych i około 193 Nm momentu obrotowego. Jednostka była wolnossąca, kręciła się lekko i chętnie do ponad 7000 obrotów, a do tego miała świetną charakterystykę pracy – moc dostępna była wysoko, ale moment rozkładał się równomiernie. Połączony z precyzyjną, blisko zestopniowaną skrzynią biegów, dawał wrażenie bardzo dynamicznej, „pełnej” jazdy – bez turbo, ale z zaangażowaniem. Przyspieszenie do setki zajmowało około 7,5 sekundy, a prędkość maksymalna przekraczała 220 km/h.
Jednak to, co naprawdę wyróżniało 306 GTI-6, to zawieszenie i prowadzenie. Peugeot zastosował tu klasyczny zestaw: kolumny McPhersona z przodu i oś skrętną z tyłu, ale zestrojoną tak, że auto miało wyraźną tendencję do lekkiego nadsterowności – co czyniło je niesamowicie żywym w zakrętach. Samochód był neutralny, responsywny, z doskonałym wyważeniem i bardzo bezpośrednim układem kierowniczym, który pozwalał z ogromną precyzją wyczuwać nawierzchnię. GTI-6 prowadziło się jak gokart, ale oferowało też komfort na co dzień – coś, co dzisiaj niemal całkowicie zniknęło wśród hot hatchy.
Wizualnie model nie krzyczał – i to było jego zaletą. Subtelne zderzaki, delikatny spoiler, felgi 15” lub 16” z prostym, sportowym wzorem, oznaczenie GTI-6 na klapie i lekko obniżone nadwozie – wszystko to zdradzało, że mamy do czynienia z wersją sportową, ale bez zbędnej ekstrawagancji. To był prawdziwy sleeper, który dopiero po starcie spod świateł pokazywał, na co go stać.
W środku panował francuski minimalizm – deska rozdzielcza była prosta, ale funkcjonalna, fotele dobrze wyprofilowane, a kierowca miał poczucie pełnej kontroli nad autem. Nie było luksusów, ale za to było poczucie zespolenia z maszyną, jakiego próżno dziś szukać w nowoczesnych kompaktach.
Dziś Peugeot 306 GTI-6 to niedoceniany klasyk, który wciąż można znaleźć na rynku za rozsądne pieniądze, choć zadbane egzemplarze stają się coraz rzadsze. W czasach, gdy nowe hot hatche ważą ponad półtorej tony i oferują więcej trybów niż radości z jazdy, GTI-6 przypomina, że czasem wystarczy dobre zawieszenie, wolnossący silnik i mechaniczna skrzynia biegów, by mieć frajdę na każdym zakręcie.
To nie był samochód do pokazania się pod klubem. To był samochód do prawdziwej, emocjonującej jazdy – taki, który nie wybaczał błędów, ale za to nagradzał zaangażowanie. Peugeot 306 GTI-6 pozostaje jednym z ostatnich przedstawicieli starej szkoły – i właśnie za to jest dziś tak ceniony przez tych, którzy naprawdę kochają prowadzenie.