Alfa Romeo 147 GTA to samochód, który w wyjątkowy sposób łączy klasyczny włoski temperament z brutalną siłą i stylem, jakiego próżno było szukać u konkurencji. To nie był typowy hot hatch – to była mała, piękna maszyna z wielkim sercem, która nie tylko wyglądała, jakby miała 300 koni, ale też brzmiała i jeździła jak rasowy samochód sportowy. GTA to skrót od „Gran Turismo Alleggerita”, ale w tym przypadku „odchudzenie” nie było kluczowe. Kluczowe było V6 z Busso pod maską.
Zadebiutowała w 2002 roku jako topowa wersja kompaktowej 147-ki i natychmiast wyróżniła się na tle ówczesnych rywali – Golfa R32, Leona Cupra R czy Focusa ST170. Alfa nie szła drogą turbo i nowoczesnych technologii. Postawiła na klasykę w najlepszym wydaniu – wolnossący silnik, sześć cylindrów, przedni napęd i duszę, której nie da się podrobić.
Pod maską pracował legendarny silnik 3.2 V6 24V Busso, który rozwijał 250 koni mechanicznych i 300 Nm momentu obrotowego. Jednostka ta była nie tylko piękna wizualnie – z polerowanymi kolektorami dolotowymi wyglądającymi jak dzieło sztuki – ale też absolutnie wyjątkowa brzmieniowo. Charakterystyczne, głębokie gardłowe brzmienie przechodzące w metaliczny ryk przy wyższych obrotach robiło większe wrażenie niż niejeden silnik V8. Reakcja na gaz była natychmiastowa, a przyspieszenie do setki trwało około 6,3 sekundy – w przednionapędowym kompakcie sprzed ponad dwóch dekad.
Moc trafiała na przednią oś przez manualną sześciobiegową skrzynię, co czyniło z Alfy 147 GTA wyjątkowo angażujące auto. Niestety, przy takiej mocy i momencie, przedni napęd miał swoje ograniczenia – szczególnie przy ostrym przyspieszaniu i w ciasnych zakrętach. Auto cierpiało na silną podsterowność, a układ kierowniczy, choć precyzyjny, wymagał zdecydowanej ręki. Dla wielu było to wadą, ale dla entuzjastów – cechą charakterystyczną. 147 GTA nie wybaczała błędów, ale jeśli kierowca potrafił ją okiełznać, dawała ogromną satysfakcję.
Zawieszenie zostało wzmocnione, auto poszerzono, a nadwozie wzbogacono o agresywny bodykit: poszerzone błotniki, głęboki zderzak z przodu, 17-calowe felgi z charakterystycznym wzorem „teledial” i delikatny spoiler z tyłu. Całość prezentowała się muskularnie, ale z klasą – nie było tu przesady ani sztucznego nadęcia. To była Alfa z krwi i kości – elegancka i dzika jednocześnie.
Wnętrze – jak przystało na włoskie auto – łączyło sport i styl. Skórzane kubełkowe fotele z mocnym trzymaniem bocznym, aluminiowe akcenty, klasyczne, czerwone podświetlenie zegarów i kierownica gotowa do pracy. Wszystko było nastawione na kierowcę. To nie był plastikowy cockpit z taniego hatchbacka – to była kabina kompaktowego gran turismo.
Alfa Romeo wyprodukowała tylko około 5 000 egzemplarzy 147 GTA, co dziś czyni ten model poszukiwanym youngtimerem z potencjałem kolekcjonerskim. Egzemplarze w oryginalnym stanie, bez przesadnego tuningu, z zadbaną jednostką Busso, są coraz trudniejsze do znalezienia – a ich ceny nieustannie rosną. To jeden z ostatnich hot hatchy bez turbo, z dużym silnikiem i czystym charakterem.
147 GTA była i jest samochodem dla pasjonatów, nie dla perfekcjonistów. Nie była idealna – była emocjonalna. Czasem zbyt dzika, czasem niewygodna w codziennym użytkowaniu, czasem zbyt nieprzewidywalna. Ale za to za każdym razem przypominała, że jazda może być czymś więcej niż tylko przemieszczaniem się. Może być przeżyciem.