Mazda 323F BA – futurystyczny design hatchbacka

0

W latach 90., gdy większość kompaktów wyglądała podobnie i oferowała bezpieczną, przewidywalną stylistykę, Mazda 323F generacji BA wyskoczyła niczym z innej galaktyki. Zadebiutowała w 1994 roku jako kontynuacja nietuzinkowej linii zapoczątkowanej przez model 323F BG, ale tym razem stylistycznie przebiła wszystko, co wówczas jeździło po europejskich drogach. Niski, opływowy profil, dynamiczna linia dachu, cztery pełnowymiarowe drzwi, a mimo to sylwetka przypominająca sportowe coupe – ten samochód złamał zasady klasy kompaktowej.

Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów było brak klasycznych słupków między drzwiami, co nadawało sylwetce lekkości i agresji. Linie karoserii były miękkie, futurystyczne, z łagodnie opadającym przodem i bardzo krótkim tyłem. Układ pięciodrzwiowy zamknięty w formie sportowego fastbacka – to coś, czego nikt inny w tamtym segmencie nie oferował. Do tego dołożono charakterystyczne, wydłużone reflektory i wąski grill, a w sportowych wersjach także dokładki progów, zderzaki i tylne spoilery – wszystko to sprawiało, że Mazda 323F BA nie wyglądała jak zwykłe auto rodzinne.

Mazda była znana z tego, że stawiała na kierowcę – i to było czuć także tutaj. Model 323F BA miał nie tylko styl, ale też świetne właściwości jezdne. Auto prowadziło się precyzyjnie, zawieszenie było dobrze zbalansowane – ani zbyt miękkie, ani zbyt twarde – a układ kierowniczy dawał bardzo dobre wyczucie drogi. Mazda była lekka, zwinna i dawała prawdziwą przyjemność z jazdy, nawet z podstawowymi silnikami.

Pod maską znalazły się klasyczne japońskie konstrukcje – czterocylindrowe silniki benzynowe o pojemności od 1.5 do 2.0 litra. Szczególnie warte uwagi były wersje 1.8 i 2.0 V6 – ta ostatnia, oznaczona jako KF-ZE, to prawdziwa perła techniczna. Mimo że miała „tylko” 144 konie mechaniczne, to dzięki niskiej masie, szerokiemu zakresowi obrotów i cudownie płynnej pracy V6, była w stanie oferować osiągi i brzmienie zupełnie niepasujące do segmentu kompaktowego. Mały silnik V6 pod maską hatchbacka? Takie rzeczy tylko w Japonii.

Wnętrze było nieco bardziej stonowane niż nadwozie, ale również przyciągało uwagę: zorientowana na kierowcę deska rozdzielcza, dobrze wyprofilowane fotele, klasyczne, japońskie zegary i solidne wykończenie. Mazda oferowała niezły poziom wyposażenia: elektryczne szyby, klimatyzację, radio z CD, a w wyższych wersjach również elektryczne lusterka i szyberdach. I choć plastiki nie były z najwyższej półki, to całość była przemyślana i trwała.

W Polsce Mazda 323F BA szybko zdobyła popularność – głównie dzięki dynamicznemu wyglądowi, niezawodności i niskim kosztom eksploatacji. Samochód wyglądał „na więcej”, niż w rzeczywistości kosztował, a wersje z V6 robiły ogromne wrażenie na tle konkurencji. Wielu młodych kierowców wybierało właśnie ten model jako swój pierwszy samochód – i nie bez powodu. Łatwy w prowadzeniu, wdzięczny w modach, z ogromnym potencjałem stylistycznym – 323F BA stała się jednym z fundamentów polskiej sceny tuningowej końcówki lat 90. i początku XXI wieku.

Dziś coraz trudniej o zadbane egzemplarze – korozja, brak części blacharskich i trudna historia wielu egzemplarzy sprawiły, że 323F BA powoli znika z dróg. Ale jednocześnie rośnie jej wartość sentymentalna – bo dla wielu to był samochód, którym jeździło się na zloty, na randki, do szkoły, na wakacje. Auto, które miało duszę, charakter i styl, jakiego próżno dziś szukać w nowoczesnych, zunifikowanych kompaktach.

Mazda 323F BA to dziś klasyk z pazurem, który przypomina, że nawet rodzinny hatchback może być czymś wyjątkowym – wystarczy odrobina japońskiej odwagi, by złamać konwencję i stworzyć samochód, który zapamięta się na całe życie.



ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj