Na pierwszy rzut oka wyglądał jak nieco napompowany Renault 5 – popularny, miejski hatchback. Ale gdy tylko uruchamiałeś silnik i ruszałeś spod świateł, wszystko się zmieniało. Renault 5 Turbo to nie była zabawka. To był homologacyjny potwór, stworzony, by siać postrach na trasach rajdowych i zaskakiwać każdego, kto zlekceważył jego wzrost i wygląd. A w swoim czasie robił to wyjątkowo skutecznie.
Z ulicy na rajdy – rewolucyjna koncepcja
W drugiej połowie lat 70., Renault szukało sposobu na stworzenie samochodu, który mógłby rywalizować z coraz mocniejszymi konstrukcjami w rajdach, szczególnie w klasie samochodów turystycznych. Tradycyjny napęd na przód z klasycznego Renault 5 nie miałby szans. Dlatego… przeprojektowano wszystko.
Silnik wylądował z tyłu, tuż za fotelami, napęd powędrował na tylną oś, zawieszenie i nadwozie zostały gruntownie przeprojektowane. Tak powstało Renault 5 Turbo – auto z centralnie umieszczoną jednostką napędową, co w tamtych czasach w małym hatchbacku było rozwiązaniem niemal niepojętym.
Pod maską – a raczej we wnętrzu – pracował czterocylindrowy silnik o pojemności jednego i czterech dziesiątych litra z turbosprężarką, który generował w wersji drogowej około sto sześćdziesiąt do dwustu koni mechanicznych, a w rajdowych odmianach przekraczał trzysta KM.
Sukcesy na odcinkach – i widowiskowa jazda bokiem
Renault 5 Turbo zadebiutowało w rajdach w roku 1980 i natychmiast zwróciło na siebie uwagę. Największy sukces przyszedł w 1981 roku, kiedy Jean Ragnotti za kierownicą „Piątki” wygrał Rajd Monte Carlo – pokonując takie auta jak Audi Quattro i Fiat 131 Abarth.
Auto było znakomite na krętych, asfaltowych odcinkach – krótkie, zwinne, z doskonałym rozkładem masy i błyskawiczną reakcją. W ciasnych sekcjach było niemal nie do zatrzymania. Ale też – bywało kapryśne i trudne w prowadzeniu. Turbodziura, nagły przyrost mocy i charakterystyczny sposób przenoszenia siły na tył wymagały od kierowcy stalowych nerwów.
Nie była to jednak maszyna stworzona z myślą o uniwersalności. Na szybkim szutrze czy śniegu brak napędu na cztery koła zaczynał być przeszkodą – szczególnie gdy pojawiło się Audi z quattro. Ale tam, gdzie liczyły się czysta technika, odwaga i styl jazdy – Renault 5 Turbo brylowało.
Turbo 2 – cywilna bestia i ikona stylu
W celu homologacji powstały także wersje drogowe. Najpierw podstawowa seria 5 Turbo (homologacyjna, z elementami aluminium), a potem Turbo 2 – bardziej przystępna, choć równie spektakularna.
Auto trafiło w ręce ludzi, którzy kochali motoryzację nie tylko za liczby, ale za emocje i charakter. Do dziś Turbo 2 to obiekt kultu – kolekcjonerska perełka, która na żywo wygląda jak miniaturowy muscle car z Europy: napompowane nadkola, szeroka sylwetka, wloty powietrza na bokach i brzmienie, które brzmi jak rajd z lat 80..
Dziedzictwo szaleństwa
Renault 5 Turbo nigdy nie było najskuteczniejszym autem w historii rajdów. Ale z całą pewnością było jednym z najbardziej ekscytujących i bezkompromisowych. Nie próbowało być dla każdego. Było czystym wyrazem inżynieryjnego szaleństwa i pasji do motorsportu.
Dziś to auto, które jest symbolem odwagi w projektowaniu, pokazując, że mały hatchback może zostać wielkim wojownikiem. I do dziś budzi emocje wszędzie tam, gdzie pojawia się jego rozbrzmiewający turboszlagier z lat 80.