Tankowanie do pełna to nawyk, który wielu kierowców uznaje za najwygodniejszy i najbardziej rozsądny – pozwala rzadziej odwiedzać stację paliw, daje poczucie bezpieczeństwa na długiej trasie i sprawia, że przez jakiś czas można zapomnieć o poziomie paliwa w zbiorniku. Jednak, mimo pozornie oczywistych zalet, tankowanie „pod korek” nie zawsze jest korzystne – ani dla portfela, ani dla samochodu. W niektórych sytuacjach może się wręcz okazać szkodliwe, zwłaszcza gdy odbywa się regularnie i bez uwzględnienia warunków technicznych pojazdu oraz specyfiki samego paliwa.
Warto zacząć od tego, że tankowanie do pełna – rozumiane jako wlanie maksymalnej ilości paliwa aż do automatycznego odbicia pistoletu, a następnie jeszcze „dobicie” kilku dodatkowych porcji – niesie ryzyko przepełnienia układu. Współczesne samochody są wyposażone w systemy odpowietrzające zbiornik paliwa, które umożliwiają odprowadzanie par z powrotem do układu dolotowego lub specjalnego filtra węglowego (system EVAP). Gdy zbiornik zostaje przepełniony, paliwo może dostać się do elementów przeznaczonych wyłącznie do kontaktu z oparami – takich jak zawory, przewody odpowietrzające czy filtr węglowy. To z kolei może prowadzić do ich uszkodzenia, nieprawidłowej pracy czujników emisji, a w konsekwencji – zapalenia się kontrolki silnika i konieczności kosztownej naprawy.
Nie bez znaczenia jest także masa paliwa. Choć może wydawać się to mało istotne, pełny zbiornik paliwa zwiększa masę auta o kilkadziesiąt kilogramów – w zależności od jego pojemności. W samochodach z dużymi bakami, szczególnie w SUV-ach, vanach i autach dostawczych, różnica może sięgać nawet siedemdziesięciu kilogramów. Większa masa oznacza większe zużycie paliwa, dłuższą drogę hamowania i minimalnie niższe osiągi. Choć wpływ ten jest niewielki w codziennej eksploatacji, w jeździe miejskiej, gdzie auto często rusza i hamuje, każdy dodatkowy kilogram przekłada się na większe obciążenie układu napędowego i zwiększone spalanie.
Kiedy zatem tankowanie do pełna ma sens? Przede wszystkim przed dłuższą podróżą – szczególnie w trasie, gdzie dostęp do stacji może być ograniczony lub ceny paliw wyższe niż w miejscu zamieszkania. Pełny bak pozwala uniknąć stresu i niepotrzebnych postojów. Warto też zatankować do pełna przed spodziewanym wzrostem cen paliw – choć oczywiście oszczędność w takim przypadku jest względna i zależy od konkretnej sytuacji.
Tankowanie do pełna ma także swoje zalety zimą. Zapełniony zbiornik zmniejsza ilość powietrza w baku, a tym samym ryzyko kondensacji pary wodnej i gromadzenia się wody, która może zamarzać lub prowadzić do korozji elementów układu paliwowego. W przypadku diesli, które są szczególnie wrażliwe na obecność wody w paliwie, pełny bak to jedna z metod zapobiegania zimowym problemom z rozruchem.
Z kolei sytuacją, w której tankowanie do pełna nie ma większego sensu, jest codzienna jazda po mieście, z częstym parkowaniem, krótkimi dystansami i łatwym dostępem do stacji paliw. W takich warunkach wystarczy uzupełnianie paliwa do poziomu połowy lub trzech czwartych zbiornika – auto będzie lżejsze, a układ odparowywania paliwa mniej obciążony. To także sposób na ograniczenie strat paliwa wynikających z jego odparowania – szczególnie latem, gdy wysoka temperatura powoduje intensywniejsze parowanie w niepełnych zbiornikach.
Podsumowując – tankowanie do pełna ma sens w trasie, zimą, przed spodziewanym wzrostem cen i w sytuacjach, gdy kierowca chce uniknąć częstych wizyt na stacji paliw. Jednak w codziennej jeździe miejskiej, przy częstych postojach i krótkich dystansach, nie zawsze jest to opłacalne. Przepełnianie zbiornika i dobijanie paliwa ponad pierwsze odbicie pistoletu to błąd, który może prowadzić do uszkodzeń układu odpowietrzania. Dlatego warto tankować z rozsądkiem – niekoniecznie zawsze „do pełna”, ale na pewno świadomie i zgodnie z technicznymi zaleceniami dla konkretnego pojazdu.