Wśród licznych tytułów, które w latach dwutysięcznych wypełniały kioski i półki sklepów motoryzacyjnych, Tuning Fan wyróżniał się nieco bardziej bezkompromisowym podejściem do tematu. To magazyn, który od początku kierował swoje treści do osób zakochanych w modyfikacjach bez względu na to, czy chodziło o strefę wizualną, mechaniczną, czy audio. Nie był to tytuł dla osób szukających delikatnych inspiracji czy modnych trendów – to było pismo dla tych, którzy żyli tuningiem na co dzień.
Tuning Fan stawiał przede wszystkim na wyrazistość i oryginalność. Na jego łamach prezentowano pojazdy, które nie mieściły się w klasycznych definicjach dobrego smaku, ale za to robiły ogromne wrażenie. Pokazywano auta z Polski i zza granicy, często po ekstremalnych przeróbkach, które wykraczały daleko poza zwykłe obniżenie zawieszenia czy montaż sportowych felg. Dominowały projekty typu showcar, z ogromnym nakładem pracy włożonym w lakier, wnętrze, oświetlenie czy zabudowę audio.
Czytelnicy mogli liczyć na relacje z imprez tuningowych, często tych mniej oczywistych – niszowych, klubowych spotkań, a nie tylko największych zlotów. Tuning Fan dokumentował życie prawdziwej sceny, pokazując, że tuning to nie tylko auta, ale też społeczność – ludzie, kluby, warsztaty, pomysły i historie. Obok relacji z eventów pojawiały się też wywiady z właścicielami projektów, którzy dzielili się kulisami budowy swoich samochodów. Właśnie to osobiste podejście, narracja z pierwszej ręki, nadawała magazynowi autentyczność.
Ciekawym elementem były również działy poświęcone technologii i praktyce. Tuning Fan nie bał się pisać o skomplikowanych przeróbkach – swapach silników, adaptacjach zawieszeń czy budowie instalacji audio. Teksty były pisane przystępnym językiem, ale nie upraszczały tematu, przez co docierały zarówno do początkujących, jak i bardziej zaawansowanych tunerów.
Estetyka magazynu była surowa, często z dużym naciskiem na zdjęcia robione „na miejscu” – bez studyjnej obróbki, za to z klimatem ulicznych sesji i garażowych kadrów. To tworzyło atmosferę bliskości z czytelnikiem, który miał poczucie, że ogląda prawdziwe auta z polskiego podwórka, a nie wystylizowane wizje zza oceanu.
Z czasem, podobnie jak inne magazyny papierowe, Tuning Fan przegrał z rosnącą siłą internetu i serwisów społecznościowych. Ale przez kilka lat istnienia zdążył zdobyć wierną grupę odbiorców, dla których każde nowe wydanie było okazją do spotkania ze światem pełnym pasji i motoryzacyjnego szaleństwa. Do dziś wiele osób wspomina go z sentymentem jako jeden z tych tytułów, który nie bał się być sobą i wspierał tych, którzy mieli odwagę robić rzeczy po swojemu.
Tuning Fan nie był magazynem dla każdego. Ale dla tych, którzy czuli tuning w sercu, był jak bratnia dusza – szczery, czasem kontrowersyjny, zawsze autentyczny. I za to zapisał się w historii polskiej sceny tuningowej.