W świecie europejskiej prasy tuningowej nie brakowało magazynów, które próbowały połączyć estetykę z techniką, kulturę uliczną z motorsportem. Ale był jeden tytuł, który wyraźnie wyróżniał się na tle pozostałych – Maxi Tuning España. Magazyn, który przez wiele lat był absolutną ikoną tuningowej sceny w Hiszpanii, wyznaczał trendy, prowokował do odważnych decyzji i uczył, że samochód to nie tylko środek transportu, ale przede wszystkim płótno dla własnej kreatywności.
Maxi Tuning España ukazywał się od lat dziewięćdziesiątych i bardzo szybko zdobył status najważniejszego hiszpańskiego magazynu tuningowego. Wyróżniał się mocną oprawą graficzną, wyrazistą szatą i projektami, które nie uznawały półśrodków. Na jego łamach królowały auta pełne koloru, przerysowanych kształtów, chromu, airbrusha i ekstremalnych przeróbek wnętrza. Był to magazyn, który stawiał na showcar – tuning pełen przepychu, detali i wizualnego szaleństwa.
Jednocześnie nie brakowało w nim miejsca dla aut zbudowanych z myślą o jeździe – pojawiały się relacje z driftu, dragów, wyścigów ulicznych i torowych. Redakcja chętnie prezentowała również samochody z Francji, Włoch, Niemiec, a nawet Japonii, pokazując jak wygląda tuning w różnych zakątkach świata. To właśnie Maxi Tuning España przybliżył hiszpańskim czytelnikom styl JDM, wprowadził ich w świat stance, lowriderów, a także pokazał wpływ amerykańskiej sceny tuningowej.
Na jego stronach nie brakowało porad technicznych, testów sprzętu car audio, felg, zawieszeń i akcesoriów. Były też sekcje z nowościami rynkowymi, prezentacje firm tuningowych, warsztatów i sklepów z częściami. Ważnym elementem była też interakcja z czytelnikami – magazyn publikował zdjęcia ich aut, organizował konkursy, zloty i współpracował z największymi imprezami tuningowymi w kraju. Z czasem Maxi Tuning España stał się nie tylko źródłem informacji, ale centrum społeczności i symbolem całej epoki.
Na szczególną uwagę zasługują również słynne sesje zdjęciowe, które stały się znakiem rozpoznawczym pisma. Zdjęcia robione były w sposób dynamiczny, często z modelem lub modelką w tle, a całość miała charakter katalogu marzeń każdego tunera. To właśnie te zdjęcia przyciągały młodych fanów, którzy godzinami wertowali kolejne strony, szukając inspiracji do swoich własnych projektów.
Choć z biegiem lat rynek drukowanej prasy motoryzacyjnej zaczął podupadać, Maxi Tuning España przez długi czas trzymał się dzielnie, stając się ostatnim bastionem klasycznego stylu tuningowych magazynów. Zniknięcie tego tytułu z kiosków było dla wielu końcem pewnej ery – ery, w której tuning był szalony, pełen odwagi i nieprzewidywalny.
Dziś Maxi Tuning España wspominany jest z nostalgią jako magazyn, który nie tylko pokazywał tuning – on go tworzył. Kształtował gust, inspirował do działania, pomagał budować własną motoryzacyjną tożsamość. To pismo, które dla wielu było pierwszym krokiem w stronę świata modyfikacji, gdzie nie liczyły się granice rozsądku, lecz siła wizji i bezkompromisowa pasja.