Brett Lunger to postać niezwykła, bo łączyła w sobie cechy, które rzadko idą w parze – wyścigową pasję, militarną dyscyplinę i pochodzenie z jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Stanach Zjednoczonych. Urodzony w latach czterdziestych w stanie Pensylwania, był potomkiem rodu związanym z przemysłem tytoniowym, a jego rodzina zasiadała wśród elit amerykańskiego społeczeństwa. Mimo takiego zaplecza, Lunger wybrał drogę odmienną od oczekiwań – nie dyplomację czy biznes, ale karierę kierowcy wyścigowego.
Zanim jednak zasiadł w bolidzie, Lunger służył w piechocie morskiej podczas wojny w Wietnamie. Doświadczenia frontowe odcisnęły piętno na jego psychice, ale też ukształtowały go jako człowieka niezwykle twardego, odpornego i zdyscyplinowanego. Po powrocie do USA wstąpił do świata wyścigów, zaczynając od serii SCCA, a potem przenosząc się do Europy, gdzie marzył o starcie w Formule Jeden.
Jego przygoda z królową motorsportu rozpoczęła się w połowie lat siedemdziesiątych. Ścigał się w zespołach takich jak Hesketh, Surtees, a potem z własnym wsparciem w ekipie BS Fabrications. Mimo ograniczonych zasobów technicznych, potrafił zaprezentować się jako kierowca solidny, nieustępliwy i gotowy do ryzyka. Jednak jego największy moment nie przyszedł z żadnym wynikiem sportowym, lecz z dramatyczną sceną na torze Nürburgring.
W czasie Grand Prix Niemiec w drugiej połowie lat siedemdziesiątych Lunger był jednym z pierwszych, którzy ruszyli na pomoc Nikiemu Laudzie po jego słynnym wypadku. Bez wahania zatrzymał się, by wyciągać Austriaka z płonącego bolidu, ryzykując własne życie. Za ten akt odwagi zyskał szacunek całego środowiska i do dziś jest wspominany jako bohater, który nie patrzył na siebie, tylko działał z potrzeby serca.
Po zakończeniu kariery Lunger powrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie zajął się działalnością medialną i edukacyjną. Jego postać pozostaje ważnym symbolem amerykańskiego ducha w europejskim świecie wyścigów – człowieka, który nie podążał za wygodą i konwencją, ale za pasją, nawet jeśli oznaczało to ból, pot i ryzyko. W świecie Formuły Jeden, gdzie tak często liczą się wyłącznie wyniki, Brett Lunger udowodnił, że największym zwycięstwem jest odwaga.