Greg Murphy to nazwisko, które przez dziesięciolecia rozpalało wyobraźnię fanów australijskich i nowozelandzkich wyścigów. Choć jego kariera nie obfitowała w mistrzowskie tytuły, to jego legenda zbudowana została na czymś trudniejszym do zdobycia – na emocjach, charyzmie i nieśmiertelnej więzi z kultowym torem Bathurst. Murphy był kierowcą, który potrafił przekształcić pojedynczy przejazd w symbol epoki, a swoją osobowością zjednywał sobie rzesze wiernych fanów po obu stronach Morza Tasmana.
Pochodzi z Nowej Zelandii, kraju, który wydał wielu znakomitych kierowców, jednak to Murphy stał się twarzą tamtejszego motorsportu na początku lat dziewięćdziesiątych. Już w wieku kilkunastu lat zdominował lokalne mistrzostwa, a jego naturalny talent i determinacja przyciągnęły uwagę zespołów z Australii. Szybko zadebiutował w serii V8 Supercars, w której rozpoczął się jego wieloletni romans z Mount Panorama – torem w Bathurst, który stał się jego drugą ojczyzną.
Rok dwa tysiące trzy przyniósł moment, który na zawsze zapisał jego imię w historii motorsportu. Podczas kwalifikacji do Bathurst 1000 wykonał jedno z najbardziej niesamowitych okrążeń w historii toru – tak zwane Lap of the Gods. Było to przejazd tak idealny, że komentatorzy i kibice zaniemówili z wrażenia, a wynik wydawał się niemożliwy do pobicia. To okrążenie stało się mitem, a Murphy zyskał status herosa.
Styl jazdy Murphy’ego był nieustępliwy, odważny, ale też wyrafinowany. Potrafił utrzymać nerwy na wodzy w najtrudniejszych momentach i nie bał się walki koło w koło z największymi nazwiskami serii. Jego rywalizacja z Markiem Skaifem i zespołem Holden Racing Team przeszła do historii jako jedna z najbardziej intensywnych i emocjonujących w dziejach australijskich wyścigów.
Po zakończeniu kariery wyścigowej Murphy nie zniknął ze sceny. Stał się komentatorem, ambasadorem sportu i mentorem dla młodych kierowców. Jego głos, pełen pasji i wiedzy, do dziś towarzyszy transmisjom wyścigów, a jego opinie nadal kształtują dyskusje o przyszłości motorsportu w regionie.
Greg Murphy to postać, która nigdy nie potrzebowała mistrzowskiej korony, by być królem serc fanów. Został bohaterem przez autentyczność, emocje i niezapomniane chwile, jakie dawał ludziom przed ekranami i na trybunach. Jego legenda żyje dalej, jako symbol pasji, odwagi i czystej miłości do wyścigów.