Richard Lietz to jeden z najbardziej utytułowanych austriackich kierowców wyścigowych ostatnich dwóch dekad. Znany głównie z wieloletnich startów dla marki Porsche, Lietz stał się synonimem precyzji, konsekwencji i technicznego wyrafinowania. Jego kariera rozwijała się w cieniu wielkich nazwisk Formuły Jeden, ale w świecie wyścigów długodystansowych to właśnie on był twarzą sukcesów jednej z najbardziej prestiżowych marek na świecie.
Lietz rozpoczął swoją drogę od startów w Formule BMW, a następnie w niemieckiej Formule Trzy, gdzie zdobył uznanie jako zawodnik o analitycznym podejściu i świetnym wyczuciu toru. Jednak to nie bolidy jednomiejscowe, lecz samochody GT i prototypy Le Mans stały się jego prawdziwym domem. Związek z Porsche rozpoczął się na dobre w drugiej połowie pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku i szybko przekształcił się w jedną z najdłuższych i najbardziej owocnych współprac w historii tego producenta.
Lietz startował w najważniejszych wyścigach świata – od Spa i Sebring, przez Daytona, aż po Le Mans. Jego największe sukcesy to zwycięstwa klasowe właśnie w Le Mans, tytuł mistrzowski FIA World Endurance Championship w kategorii GT oraz liczne triumfy w seriach GT Open i Intercontinental Le Mans Cup. W barwach Porsche był nie tylko kierowcą, ale również integralną częścią procesu rozwoju samochodów wyścigowych – jego uwagi i sugestie trafiały bezpośrednio do działu inżynierii, kształtując przyszłość kolejnych generacji modeli GT.
Styl jazdy Richarda Lietza był przeciwieństwem brawury – był chłodny, wyrachowany i zawsze powtarzalny. W wyścigach długodystansowych, gdzie liczy się nie tylko prędkość, ale też zdolność do utrzymania tempa przez wiele godzin, właśnie takie cechy decydowały o sukcesie. Dla zespołów Porsche był nieocenionym partnerem – kimś, komu można powierzyć samochód w najtrudniejszym momencie wyścigu.
Richard Lietz nie zabiegał o medialny rozgłos. Pozostał wierny roli cichego bohatera, który swoją pracą, lojalnością i wynikami zdobył miejsce wśród legend współczesnego motorsportu GT. Jego historia to opowieść o perfekcji w cieniu reflektorów – o zawodniku, który rozumie, że największe wyścigi wygrywa się nie tylko nogą na pedale gazu, ale też chłodną głową i szacunkiem dla zespołu.