Alan Jenkins to postać, którą starsi fani Formuły 1 pamiętają jako jednego z najbardziej wszechstronnych i pragmatycznych konstruktorów lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Nie był medialną gwiazdą, ale jego nazwisko pojawiało się tam, gdzie liczyła się rzetelność, elastyczność i zdolność przystosowania się do realiów zespołów, które często balansowały na granicy technicznych marzeń i budżetowych ograniczeń. Jenkins był inżynierem z krwi i kości – cichym bohaterem kulisów, który wiedział, jak zbudować samochód zdolny walczyć o punkty, mimo że nie zawsze miał do dyspozycji najnowsze technologie.
Swoją przygodę z Formułą 1 rozpoczął w latach siedemdziesiątych, zdobywając doświadczenie w różnych zespołach, zanim na dobre ugruntował swoją pozycję jako dyrektor techniczny. Najbardziej kojarzony jest z takimi zespołami jak Onyx, Arrows czy Stewart Grand Prix. Jego konstrukcje może nie zawsze stawały na podium, ale były innowacyjne, solidne i odpowiadały na konkretne potrzeby. Potrafił projektować z głową – tak, by osiągnąć możliwie najlepszy wynik przy ograniczonych środkach.
Styl pracy Jenkinsa to połączenie brytyjskiego pragmatyzmu z wyścigowym entuzjazmem. Nie gonił za efektownymi rozwiązaniami, jeśli nie były one uzasadnione. Wiedział, że samochód musi być przewidywalny, łatwy do ustawienia i niezawodny. Tę filozofię wprowadzał we wszystkich projektach, które współtworzył. Dla kierowców był partnerem, który słuchał ich uwag i dostosowywał konstrukcję do ich potrzeb, co w tamtych czasach nie było standardem.
Szczególnie ceniono go za umiejętność pracy w trudnych warunkach. W zespołach takich jak Arrows czy Onyx musiał balansować między ambicją a rzeczywistością finansową. Mimo to potrafił stworzyć konstrukcje, które zadziwiały konkurencję swoją skutecznością. Zyskał reputację człowieka, który potrafi zapanować nad chaosem, uporządkować proces projektowy i wycisnąć maksimum z dostępnych zasobów.
Choć Alan Jenkins nigdy nie pracował w najbardziej utytułowanych zespołach, jego wpływ na rozwój konstrukcji w Formule 1 był znaczący. Był mentorem dla młodszych inżynierów, orędownikiem zdrowego rozsądku i projektowania opartego na realnych danych. Dziś jego nazwisko nie pojawia się często w mediach, ale w historii sportu jego praca pozostaje świadectwem, że nie tylko miliony dolarów decydują o sukcesie – czasem wystarczy wiedza, pasja i odrobina inżynierskiego geniuszu.