Czujnik poziomu oleju to obecnie standard w coraz większej liczbie samochodów osobowych. Jego zadaniem jest informowanie kierowcy o aktualnej ilości oleju w misce olejowej, chroniąc silnik przed katastrofalnymi skutkami jazdy „na sucho”. Pytanie, czy rzeczywiście działa w trybie czasu rzeczywistego, jest jednak bardzo zasadne – praktyka bowiem różni się od wyobrażeń. Większość czujników poziomu oleju, szczególnie tych opartych o konstrukcję pojemnościową lub termiczną, wykonuje pomiar dopiero po określonym czasie od wyłączenia silnika (najczęściej po kilku minutach postoju na płaskim gruncie). Ma to na celu umożliwienie spłynięcia oleju z układu do miski, aby odczyt był wiarygodny. W nocy lub po kilku godzinach postoju komputer pobiera dane, które możemy podglądać na wyświetlaczu przy uruchamianiu samochodu. W niektórych nowoczesnych autach (np. klasy premium, hybrydy, EV) czujniki te rzeczywiście odświeżają swoje wskazania co kilka-kilkanaście sekund, nawet podczas pracy silnika. Zazwyczaj są wtedy sprzężone z komputerem pokładowym, który analizuje zmiany w dynamicznych warunkach jazdy i ostrzega w momencie drastycznego spadku poziomu. Wyjątkowo zaawansowane systemy umożliwiają wręcz monitorowanie zużycia oleju w trybie online (łącznie z prognozą ilości dolewki), jednak z reguły czujniki masowo montowane w popularnych autach dają alarm dopiero przy kolejnym rozruchu po postoju. Warto pamiętać, że wskazania mogą być zaburzone przez przechyły pojazdu, agresywną jazdę czy jazdę na dużych pochyłościach – w takich warunkach pomiar jest zawieszany lub komputer wyświetla ostrzeżenie o niemożności ustalenia poziomu oleju. Podsumowując – czujnik poziomu oleju rzadko działa w absolutnie ciągłym trybie czasu rzeczywistego, raczej podaje zaktualizowane dane po „ustaleniu się” poziomu w misce, by nie generować fałszywych alarmów. Przynajmniej raz na kilka dni warto więc sprawdzić poziom ręcznie – bagnetem, o ile jest obecny w konstrukcji silnika.