System automatycznego włączania świateł po zmroku to dziś standard w większości nowoczesnych samochodów, jednak w praktyce kierowcy często skarżą się, że światła nie zapalają się od razu, gdy zapada zmrok lub pogarszają się warunki drogowe. Istotą tego rozwiązania jest czujnik zmierzchu – zazwyczaj fotorezystor lub fotodioda umieszczona z przodu auta, przy lusterku lub wewnątrz deski rozdzielczej. Czujnik analizuje natężenie światła w otoczeniu i na tej podstawie umożliwia komputerowi pokładowemu podjęcie decyzji o załączeniu świateł. Powodów, dla których światła nie włączają się automatycznie, jest kilka. Po pierwsze, czułość czujnika jest fabrycznie ustawiona tak, by nie włączał świateł zbyt wcześnie – to zapobiega irytującym przypadkom włączania świateł w tunelach, pod wiaduktami czy podczas krótkiego przejścia chmur. Producenci programują opóźnienia reakcji, by światła nie reagowały na chwilowe zmiany oświetlenia – stąd często lekka zwłoka przy autentycznym nadejściu zmroku czy wjeździe w gęstą mgłę. Po drugie, awaria lub zabrudzenie czujnika (np. folią przeciwsłoneczną, kurzem czy śniegiem) obniża jego skuteczność – fotorezystor nie otrzymuje prawidłowych sygnałów, więc system nie aktywuje reflektorów. Trzecią przyczyną może być zmiana ustawień w komputerze pokładowym: niektóre auta umożliwiają regulację czułości lub całkowite wyłączenie funkcji automatu świateł. Warto także pamiętać, że system automatycznego załączania świateł nie rozpoznaje wszelkich utrudnień widoczności, np. gęstego deszczu czy nagłego zamglenia za dnia. Odpowiada wyłącznie na fotometryczne natężenie światła, a nie rzeczywistą widoczność na drodze. W efekcie po okresie eksploatacji (kilka lat) pojawić się mogą błędy związane z utlenianiem styków czujnika lub starzeniem plastiku przykrywającego sensor. Dla zachowania pełnej funkcjonalności konieczna jest regularna inspekcja i czyszczenie czujnika, niezakrywanie go ozdobami na szybie, a w razie pojawienia się usterek – diagnostyka elektroniczna w serwisie.
