W kraju kojarzonym z rowerami, kanałami i porządkiem, scena tuningowa zawsze miała swój wyjątkowy, nieco kontrastowy charakter. Holenderscy tunerzy od lat łączyli precyzję wykonania z kreatywnością i bezkompromisową estetyką. W tym klimacie powstał magazyn Autotuning Nederland, który przez wiele lat stanowił centralny punkt dla wszystkich miłośników modyfikowanych samochodów w Niderlandach.
Magazyn ten, jak sama jego nazwa wskazuje, był w pełni poświęcony sztuce tuningu – zarówno optycznego, jak i technicznego. Każde wydanie było zapisem tego, co działo się na holenderskich ulicach, parkingach, warsztatach i zlotach. Autotuning Nederland nie próbował kopiować niemieckich wzorców ani ślepo podążać za stylem JDM – budował własną tożsamość, opartą na lokalnym poczuciu estetyki, technicznym zacięciu i dużym szacunku do detali.
Na jego łamach można było zobaczyć zarówno klasyczne projekty z Volkswagenów, BMW czy Opli, jak i bardziej niszowe auta, które rzadko pojawiały się w zagranicznej prasie – od Peugeotów i Renault, po japońskie modele w europejskim stylu. Redakcja chętnie prezentowała pojazdy łączące wizualne dopracowanie z rozsądnymi modyfikacjami mechanicznymi. Obniżenie, felgi, wnętrze i detale były ważne, ale równie istotna była jakość wykonania, legalność przeróbek oraz ich funkcjonalność na co dzień.
Magazyn słynął z rozbudowanych relacji z wydarzeń – zarówno z lokalnych spotów, jak i dużych europejskich imprez tuningowych, takich jak Tuning World Bodensee, Recaro Days czy holenderskie Edition z organizacji DUMPd. Zdjęcia z tych eventów, często autorstwa lokalnych fotografów, ukazywały nie tylko same auta, ale też atmosferę spotkań i społeczność, która je tworzyła. To właśnie ludzie – właściciele, budowniczowie, mechanicy i pasjonaci – byli sercem Autotuning Nederland.
Nie brakowało również treści poradnikowych. Redakcja dbała o to, by czytelnik mógł dowiedzieć się czegoś nowego – jak legalnie przeprowadzić zmiany w świetle holenderskiego prawa drogowego, jak dobrać zawieszenie gwintowane pod codzienną jazdę, jak zabezpieczyć felgi na sezon zimowy, czy jak zestroić car audio bez konieczności inwestowania fortuny. To podejście – praktyczne, konkretne i uczciwe – wyróżniało magazyn na tle wielu bardziej „showcarowych” tytułów z Europy.
Z biegiem lat, podobnie jak inne pisma drukowane, Autotuning Nederland musiał zmierzyć się z cyfrową rewolucją. Część redakcji przeniosła swoją aktywność do sieci, a czytelnicy zaczęli dzielić się swoimi projektami głównie na forach i w mediach społecznościowych. Mimo to, dla wielu holenderskich tunerów pismo to pozostało wspomnieniem złotych czasów sceny – momentów, gdy każdy nowy numer był wydarzeniem, a pojawienie się własnego auta w druku stanowiło powód do dumy.
Dziś Autotuning Nederland wspominany jest z sentymentem jako medium, które nie tylko relacjonowało zmiany na scenie, ale realnie ją współtworzyło – z pasją, z szacunkiem i z ogromnym zaangażowaniem w promowanie kultury motoryzacyjnej, która w Niderlandach – choć może mniej medialna niż ta niemiecka czy japońska – miała zawsze swój niepodrabialny charakter.