Chris Amon to jedno z najbardziej tragicznie romantycznych nazwisk w historii Formuły Jeden. Nowozelandczyk o niezwykłym talencie, eleganckim stylu jazdy i wyjątkowym zrozumieniu techniki, przez całą swoją karierę zmagał się z tym, co najtrudniejsze do pokonania – pechem. W oczach wielu ekspertów był jednym z najlepszych kierowców, którzy nigdy nie wygrali wyścigu Grand Prix, ale jego wpływ na rozwój motorsportu i rola w zespołach takich jak Ferrari czy Matra były nie do przecenienia.
Urodzony na farmie w Nowej Zelandii w połowie lat czterdziestych, Amon od najmłodszych lat wykazywał wyjątkową zdolność do prowadzenia pojazdów. Już jako nastolatek startował w lokalnych wyścigach, a jego umiejętności szybko zwróciły uwagę Bruce’a McLarena. Dzięki temu trafił do Europy, gdzie rozpoczął swoją wielką przygodę z Formułą Jeden. Już w młodym wieku podpisał kontrakt z Ferrari, co uczyniło go jednym z najmłodszych kierowców, którzy reprezentowali włoską legendę.
Styl jazdy Amona był finezyjny i pełen płynności. Był kierowcą technicznym, który doskonale rozumiał balans, aerodynamikę i pracę zawieszenia. W zespołach często pełnił funkcję testera – to on potrafił godzinami jeździć po torze, analizując najmniejsze zmiany w zachowaniu auta. Dzięki jego uwagom inżynierowie opracowywali rozwiązania, które przynosiły sukcesy innym kierowcom. Niestety, sam Amon niemal zawsze przegrywał przez awarie, błędy techniczne lub czysty pech.
Wielokrotnie prowadził w wyścigach, by chwilę później zjechać do boksów z powodu urwanego zawieszenia, zepsutej skrzyni biegów albo defektu ogumienia. Jego umiejętności nigdy nie były kwestionowane – nawet Jim Clark i Jackie Stewart mówili o nim jako o jednym z największych talentów swoich czasów. Ale wygrana zawsze wymykała się z rąk.
Amon startował również w wyścigach długodystansowych, gdzie odnosił większe sukcesy – w tym zwycięstwo w wyścigu dwudziestoczterogodzinnym w Daytonie oraz triumf w Le Mans, gdzie reprezentował Forda w legendarnym starciu z Ferrari. Po zakończeniu kariery wyścigowej wrócił do Nowej Zelandii, gdzie prowadził farmę i od czasu do czasu komentował wyścigi dla lokalnych mediów. Pozostał w cieniu, ale jego opinia w środowisku była zawsze ceniona.
Chris Amon to symbol kierowcy, który miał wszystko oprócz szczęścia. Jego historia uczy, że talent nie zawsze wystarcza, a los potrafi być okrutny nawet wobec największych. Dla wielu pozostaje niedoścignionym wzorem perfekcyjnego kierowcy, którego legenda żyje nie w liczbach, lecz w pamięci tych, którzy wiedzą, jak wygląda prawdziwa wielkość.