Citroën BX 4TC (homologacja rajdowa)

0

Citroën BX 4TC to jeden z najbardziej nietypowych, kontrowersyjnych i jednocześnie najbardziej zapomnianych samochodów homologacyjnych ery Grupy B. W czasach, gdy rajdowe trasy zdobywały Audi Quattro, Lancia Delta S4 czy Peugeot 205 T16, Citroën – chcąc wrócić do rywalizacji na najwyższym poziomie – postanowił stworzyć coś zupełnie innego. Efektem był BX 4TC, czyli duży, hydropneumatyczny liftback z turbodoładowanym silnikiem z przodu i napędem na cztery koła. Brzmi jak przepis na porażkę? Tak właśnie zapamiętano ten model – choć jego historia jest znacznie bardziej skomplikowana.

BX 4TC powstał, by Citroën mógł powrócić do Rajdowych Mistrzostw Świata z autem spełniającym wymagania Grupy B. Homologacja wymagała wyprodukowania minimum 200 egzemplarzy drogowych, które posłużyły za bazę dla wersji rajdowej. Francuzi, zamiast zbudować konstrukcję od zera jak Peugeot czy Audi, postanowili oprzeć projekt na seryjnym BX-ie, który co prawda był lekkim i przestronnym autem, ale zupełnie nieprzygotowanym na sportową transformację.

Pod maską znalazł się czterocylindrowy silnik 2.2 z turbo, pochodzący z większego modelu Citroëna – CX-a. Jednostka ta generowała około 200 koni mechanicznych w wersji drogowej (wersje rajdowe miały ponad 380 KM) i połączona była z pięciobiegową, ręczną skrzynią oraz napędem na cztery koła, opracowanym we współpracy z firmą Ferguson. W teorii brzmiało to obiecująco. W praktyce – auto było zbyt ciężkie, zbyt długie i zbyt trudne w prowadzeniu.

W odróżnieniu od większości rajdowych bestii Grupy B, BX 4TC zachował przedni układ napędowy z poprzecznie umieszczonym silnikiem, co mocno ograniczało jego możliwości trakcyjne i prowadzenie. Do tego dochodziło hydropneumatyczne zawieszenie, które choć dawało komfort na zwykłej drodze, było kompletnie nieprzewidywalne podczas agresywnej jazdy na limicie. Auto prowadziło się ciężko, miało tendencję do podsterowności i nigdy nie zbliżyło się do tempa swoich konkurentów.

Wizualnie jednak BX 4TC robił wrażenie. Szerokie nadkola, agresywnie wystające błotniki, sportowe zderzaki, wloty powietrza, grill zintegrowany z klapą maski, charakterystyczne felgi i wielki spoiler na tylnej klapie – wszystko to zdradzało jego rajdowy rodowód. Ale pod tą fasadą kryło się auto, które nigdy nie dostało szansy, by rozwinąć skrzydła.

W sezonie 1986, który był ostatnim pełnym rokiem Grupy B, Citroën wystartował modelem BX 4TC w kilku rajdach WRC. Efekty były rozczarowujące. Problemy techniczne, awarie, słaba trakcja i niska niezawodność sprawiły, że model nie odniósł żadnych sukcesów. Po wypadku Henriego Toivonena i decyzji FIA o zakończeniu ery Grupy B, Citroën wycofał się z projektu. Oficjalnie zakończono produkcję rajdówek, a egzemplarze drogowe – około 86 sztuk z 200 wyprodukowanych – zostały zniszczone przez samą markę.

To, co miało być triumfalnym powrotem Citroëna do sportów motorowych, zakończyło się spektakularną porażką. Ale z dzisiejszej perspektywy BX 4TC to unikatowy, szalony i absolutnie fascynujący relikt tamtej epoki. Dziś przetrwało jedynie kilkadziesiąt egzemplarzy drogowych, które są białymi krukami – nie tylko ze względu na rzadkość, ale też ze względu na nietuzinkowy charakter auta, które miało wszystko, by być wyjątkowe – i właśnie przez tę wyjątkowość okazało się kompletnie nieprzystosowane do brutalnej rzeczywistości Grupy B.

BX 4TC to dziś samochód kultowy – dla wtajemniczonych. Dla tych, którzy rozumieją, że motoryzacja to nie tylko sukcesy, ale też eksperymenty, błędy i wielkie marzenia. A to auto było właśnie marzeniem – dziwnym, szalonym i niedoskonałym, ale przez to absolutnie niezapomnianym.



ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj