Alarm samochodowy jest jednym z najczęściej montowanych zabezpieczeń antykradzieżowych w pojazdach. Jego zadaniem jest monitorowanie stanu auta i reagowanie na próby włamania lub nieautoryzowanego uruchomienia. Jednak nawet gdy samochód stoi zaparkowany, alarm pozostaje aktywny i pobiera niewielką ilość prądu z akumulatora. W nowoczesnych alarmach pobór prądu jest minimalny – często wynosi od 10 do 30 mA, co w teorii nie powinno prowadzić do szybkiego rozładowania akumulatora. Problem pojawia się jednak, gdy samochód stoi nieużywany przez dłuższy czas, a do alarmu dołączone są dodatkowe moduły (np. lokalizatory GPS, czujniki ruchu, powiadomienia GSM), które również pobierają energię. W starszych systemach alarmowych lub w przypadku nieprawidłowego montażu pobór prądu może być znacznie wyższy – nawet do 100–200 mA. W takiej sytuacji, jeśli auto nie jest użytkowane przez kilka tygodni, akumulator może się rozładować do poziomu uniemożliwiającego rozruch silnika. Dodatkowo, alarmy z funkcją „cichego czuwania” lub „podtrzymania pamięci” mogą pobierać prąd nawet po wyłączeniu głównych funkcji. Warto pamiętać, że akumulator samochodowy sam z siebie ulega procesowi samorozładowania, który w połączeniu z poborem prądu przez alarm i inne urządzenia (np. zegar, komputer pokładowy, radio z pamięcią) może prowadzić do rozładowania baterii w ciągu kilku tygodni. Aby uniknąć problemów, zaleca się regularne użytkowanie pojazdu, doładowywanie akumulatora lub – w przypadku dłuższych postojów – odłączenie jednej klemy akumulatora. W nowoczesnych autach można też zastosować inteligentne ładowarki podtrzymujące napięcie. Podsumowując, alarm samochodowy sam w sobie nie rozładowuje akumulatora w ciągu kilku dni, ale w połączeniu z innymi odbiornikami i przy długim postoju może przyczynić się do utraty energii i problemów z rozruchem.