Tuning mechaniczny to nie tylko zmiana układu dolotowego, programowanie sterownika silnika czy montaż większego intercoolera. Coraz częściej modyfikacjom poddawane są także układy napędowe – zwłaszcza w autach z napędem na cztery koła. Właściciele samochodów z systemami AWD i 4WD, chcąc poprawić osiągi czy właściwości terenowe, decydują się na zmianę przełożeń dyferencjałów, dołożenie blokad, montaż aktywnych rozdzielaczy momentu czy nawet konwersje ze słabszych rozwiązań typu Haldex na stały napęd Quattro lub XDrive. Pojawia się jednak pytanie – czy taka ingerencja faktycznie zwiększa ryzyko awarii?
Układ przeniesienia napędu na cztery koła to jedna z najbardziej złożonych struktur w nowoczesnym aucie. Składa się z wielu współpracujących ze sobą elementów: rozdzielacza momentu, półosi, wałów, dyferencjałów, sprzęgieł, pomp, czujników i sterowników. Każdy z tych komponentów został zaprojektowany z myślą o określonym momencie obrotowym, masie pojazdu, typie eksploatacji i charakterystyce pracy. Zwiększenie mocy silnika, zmiana rozmiaru opon czy poprawa przyczepności przez sportowe ogumienie mogą z pozoru nie mieć wpływu na napęd, ale w rzeczywistości przekładają się na znacznie większe obciążenia mechaniczne i cieplne.
Typowym błędem w tuningu AWD jest nadmierne zwiększenie momentu obrotowego bez równoległego wzmocnienia newralgicznych punktów układu. Dotyczy to szczególnie napędów dołączanych, takich jak Haldex czy AllGrip. Sprzęgła wielopłytkowe mają swoje limity przenoszenia momentu – po ich przekroczeniu może dojść do ich przegrzania, poślizgu, zużycia pompy ciśnieniowej albo całkowitego wypalenia powierzchni ciernych. Do tego dochodzi elektronika, która często „nie rozumie” nowych parametrów pracy – a systemy bezpieczeństwa zaczynają wprowadzać ograniczenia albo generują błędy.
W bardziej zaawansowanych systemach, takich jak stałe napędy z centralnym dyferencjałem, sytuacja jest nieco lepsza, ale również niepozbawiona ryzyka. Tuning auta z Quattro czy XDrive zwykle skutkuje zwiększoną siłą napędową trafiającą na wszystkie elementy przeniesienia mocy – w tym wały napędowe, łożyska, podpory i krzyżaki. Jeżeli w aucie nie wymieniono oleju w rozdzielaczu od lat, albo dyferencjał ma już spory przebieg, taka modyfikacja może doprowadzić do przyspieszonego zużycia lub nawet do uszkodzenia mechanicznego. W skrajnych przypadkach dochodzi do zerwania zębów przekładni, wybicia wału z podpory lub zatarcia całego mostu napędowego.
Zdarza się też, że właściciele modyfikują tylko część układu – na przykład montują mocniejsze półosie lub blokadę tylnego dyferencjału – zapominając, że reszta napędu pozostała w fabrycznym stanie. Taka nierównomierność może prowadzić do nadmiernych naprężeń, pracy podzespołów poza zakresem tolerancji i ostatecznie – do awarii. Nawet zmiana opon na agresywniejsze terenowe w SUV-ie bez modyfikacji układu chłodzenia napędu może prowadzić do wzrostu temperatury w skrzyni rozdzielczej.
Tuning napędu nie musi jednak oznaczać wyroku dla auta – pod warunkiem, że jest wykonany świadomie. Jeżeli użytkownik zna limity swojego układu, stosuje oleje o lepszych parametrach, regularnie serwisuje komponenty napędu i nie przeciąża go dynamiczną jazdą na granicy przyczepności, może cieszyć się poprawionymi osiągami bez nadmiernego ryzyka. Kluczowe jest dopasowanie modyfikacji do charakterystyki systemu – inne podejście stosuje się w aucie torowym, inne w off-roadowym, a jeszcze inne w daily-carze z lekkim chipem.
Podsumowując – tuning układu 4×4 może zwiększać ryzyko awarii, jeśli przeprowadzony jest bez uwzględnienia ograniczeń konstrukcyjnych i bez odpowiedniego przygotowania. Przekroczenie dopuszczalnych obciążeń, brak synchronizacji pomiędzy mocą a przeniesieniem napędu, zaniedbanie konserwacji czy błędy montażowe to najczęstsze przyczyny uszkodzeń. Jednak odpowiedzialnie wykonany tuning, wsparty regularnym serwisem i właściwym doborem komponentów, nie tylko nie musi być ryzykowny, ale może też przedłużyć żywotność niektórych elementów, poprawiając rozkład obciążeń i redukując ich nierównomierność.