David Piper to postać wyjątkowa w świecie wyścigów – nie tylko dlatego, że był utalentowanym i niezwykle wszechstronnym kierowcą, ale również dlatego, że zbudował pomost między motorsportem a światem filmu. Urodzony w Londynie tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, dorastał w czasach, gdy samochody były luksusem, a wyścigi czymś niemal mistycznym. Od najmłodszych lat wiedział, że chce jeździć szybko i profesjonalnie.
Karierę wyścigową rozpoczął w latach pięćdziesiątych, najpierw w wyścigach krajowych, a później w prestiżowych seriach sportowych i długodystansowych. Piper był jednym z pierwszych kierowców prywatnych, którzy potrafili rywalizować jak równy z równym z fabrycznymi zespołami – zwłaszcza w barwach Ferrari i Porsche. Prowadził legendarne modele, takie jak Ferrari 250 GTO czy Porsche 917, które na zawsze zapisały się w historii Le Mans i innych klasyków.
Choć formalnie jego przygoda z Formułą Jeden była krótka i bez większych sukcesów punktowych, to właśnie w wyścigach długodystansowych Piper stał się legendą. Jego zielone Ferrari z charakterystycznym białym paskiem było rozpoznawalne na każdym torze, a on sam cieszył się opinią nieustępliwego i odważnego kierowcy, który znał swoje możliwości jak mało kto.
Na początku lat siedemdziesiątych Piper odegrał kluczową rolę w produkcji filmu „Le Mans” ze Steve’em McQueenem w roli głównej. Jako kierowca kaskaderski, ale też konsultant techniczny i dostawca samochodów, brał udział w wielu scenach wyścigowych. Podczas jednego z ujęć miał poważny wypadek, w wyniku którego stracił część nogi – ale nawet to nie zatrzymało jego miłości do wyścigów. Po rekonwalescencji powrócił za kierownicę i kontynuował starty w imprezach historycznych przez kolejne dekady.
David Piper to człowiek, który poświęcił całe życie wyścigom, ale nie dla sławy czy pieniędzy – robił to z czystej pasji. Dla wielu fanów stanowi uosobienie romantycznej ery motorsportu, gdzie prywatne zespoły miały jeszcze szansę, a kierowcy żyli dla prędkości. Jego dziedzictwo przetrwało nie tylko na torach, ale również na taśmach filmowych – dzięki niemu świat mógł zobaczyć wyścigi od środka, z perspektywy prawdziwego zawodnika.