Fabian Coulthard to kierowca, który przez wiele lat był nieco w cieniu bardziej spektakularnych kolegów z toru, ale jego konsekwencja, techniczna precyzja i profesjonalizm uczyniły go jednym z filarów serii Supercars. Choć nie zdobywał tytułów mistrzowskich na skalę McLaughlina czy van Gisbergena, jego obecność na czołowych miejscach i niezawodność sprawiły, że przez lata cieszył się uznaniem zarówno zespołów, jak i fanów.
Urodzony w Nowej Zelandii, ale z wyścigowym obywatelstwem również w Australii, Coulthard pochodzi z rodziny o wyścigowych korzeniach – jest kuzynem byłego kierowcy Formuły Jeden, Davida Coultharda. Mimo tej znanej familii, swoją karierę zbudował zupełnie samodzielnie, bez medialnego rozgłosu, krok po kroku przebijając się przez kolejne serie. Zadebiutował w Supercars w połowie pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku i szybko dał się poznać jako kierowca solidny, szybki i niezwykle dokładny.
Jego styl jazdy cechuje się spokojem i płynnością, co pozwalało mu regularnie finiszować na wysokich pozycjach. W czasach, gdy seria przechodziła dynamiczne zmiany technologiczne i zespołowe, Coulthard potrafił utrzymać stabilny poziom, niezależnie od tego, w jakim zespole startował. Szczególnie owocna była jego współpraca z ekipą DJR Team Penske, gdzie stał się ważnym elementem zespołu i partnerem Scotta McLaughlina w latach jego największych triumfów.
Mimo że często był drugi, nigdy nie tracił motywacji. Jego profesjonalizm na padoku, lojalność wobec zespołów i gotowość do ciężkiej pracy zyskały mu ogromny szacunek w środowisku. W przeciwieństwie do bardziej ekstrawaganckich kolegów, Coulthard prezentował klasyczne podejście do motorsportu – z szacunkiem dla rywali i spokojną koncentracją na celu.
Dla fanów motoryzacji to przykład kierowcy, który swoją karierę oparł na rzetelności, a nie fajerwerkach. I choć jego nazwisko nie zawsze było na pierwszych stronach gazet, to jego wkład w rozwój serii i przykład, jaki daje młodym zawodnikom, zasługują na najwyższe uznanie. Fabian Coulthard pokazuje, że nie trzeba być głośnym, by być wielkim.