Nie był szybki, nie był wygodny, nie był nowoczesny. A mimo to – albo właśnie dlatego – Fiat 126p, pieszczotliwie nazywany Maluchem, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i kultowych samochodów w historii Polski. To nie tylko pojazd – to ikona epoki PRL-u, narzędzie codzienności, obiekt marzeń, a czasem wręcz członek rodziny. W czasach, gdy samochód nie był oczywistością, Fiat 126p był biletem do mobilności i niezależności.
Historia Malucha zaczyna się we Włoszech – tam, w 1972 roku, zaprezentowano następcę Fiata 500, czyli model 126. Jednak to w Polsce model ten zyskał nowe życie. Produkcja ruszyła w 1973 roku w Bielsku-Białej, a później również w Tychach, i trwała nieprzerwanie aż do 2000 roku. To właśnie polska wersja – Fiat 126p – stała się prawdziwym fenomenem, który zmienił oblicze krajowej motoryzacji.
W czasach, gdy większość obywateli PRL mogła tylko marzyć o własnym aucie, Fiat 126p był jednym z nielicznych modeli dostępnych przeciętnemu Kowalskiemu – choć nie od razu. Kupno Malucha wiązało się z wielomiesięcznym oczekiwaniem, składaniem talonów, zbieraniem dewiz i cierpliwym śledzeniem kolejek. Sam moment odbioru kluczyków był często wydarzeniem rodzinnym, uwiecznianym na zdjęciach i wspominanym przez lata.
Technicznie Fiat 126p był prostym autem miejskim, napędzanym dwucylindrowym silnikiem o pojemności 594, a później 652 cm³, umieszczonym z tyłu. Moc? Od 23 do 26 koni mechanicznych. Prędkość maksymalna? Niewiele ponad 100 km/h, choć na polskich drogach i tak rzadko kto tyle jechał. Ale to nie osiągi były jego siłą – siłą Malucha była prostota, niskie koszty utrzymania i niezawodność w warunkach, gdzie serwis oznaczał często młotek, kombinerki i kawałek drutu.
Wnętrze Malucha było ascetyczne: dwie twarde kanapy, prosty licznik, dźwignia zmiany biegów niczym kij od szczotki, brak nawiewów, a luksusem była zapalniczka lub spryskiwacz szyby. Ale to nie przeszkadzało – Maluchem jeździło się wszędzie: do pracy, na wakacje nad morze, na działkę i do ślubu. Nie brakowało rodzin, które w cztery osoby plus bagaże potrafiły przejechać pół Polski bez klimatyzacji i pasów z tyłu, za to z obowiązkowym materacem na dachu i siatką na tylnej półce.
Fiat 126p był też doskonałą szkołą mechaniki. Dzięki prostej konstrukcji i dostępności części, każdy, kto choć trochę interesował się motoryzacją, potrafił sam wymienić świece, naprawić hamulce czy ustawić zapłon. W garażach powstawały przeróbki, modyfikacje, a czasem wręcz domowej roboty „tuning” – felgi od Syreny, sportowa kierownica, wskaźniki z dużych Fiatów, a nawet miniaturowe spoilery.
Choć z dzisiejszej perspektywy Maluch może wydawać się prymitywny, to w latach 70. i 80. był symbolem postępu i spełnionego marzenia. Jego niewielkie wymiary sprawiały, że idealnie nadawał się do jazdy po zatłoczonych miastach, a napęd na tył i niewielka masa pozwalały bez problemu wyjechać z nieutwardzonej drogi czy błotnistego parkingu.
Przez 27 lat produkcji w Polsce powstało ponad 3,3 miliona egzemplarzy, z czego ogromna większość została sprzedana na rynku krajowym. Fiat 126p był pierwszym autem wielu Polaków, samochodem nauki jazdy, wesel, wypraw i wspomnień. Stał się częścią krajobrazu nie tylko miast, ale i prowincji – był wszędzie.
Dziś Fiat 126p wraca jako pełnoprawny klasyk, a zadbane egzemplarze osiągają coraz wyższe ceny. Coraz więcej osób z sentymentem odrestaurowuje swoje pierwsze auta lub spełnia młodzieńcze marzenie, które kiedyś było poza zasięgiem. Powstają kluby, zloty, rajdy – bo Maluch, mimo upływu lat, nadal budzi emocje.
To nie był samochód dla bogatych. To był samochód dla ludzi. Dla tych, którzy w czasach niedoboru, kartkowych realiów i długich kolejek potrzebowali czegoś, co da im wolność. I właśnie dlatego Fiat 126p to nie tylko symbol PRL-u. To symbol marzeń, które – choć skromne – były dla wielu najważniejsze.