Ford Escort RS Cosworth – brutalny rajdowy duch na ulicy

0

W latach 90. niewiele samochodów budziło tyle emocji i szacunku, co Ford Escort RS Cosworth. To nie był zwykły hot hatch. To było auto, które przeniosło rajdowy świat WRC na asfalt miast i wsi, nie udając niczego – było szybkie, głośne, bezkompromisowe i piekielnie skuteczne. Dla wielu fanów motoryzacji z tamtej epoki to najbardziej radykalny drogowy Ford, jaki kiedykolwiek powstał. Dziś to legenda. Brutalna, bezpośrednia i niezapomniana.

Debiutujący w 1992 roku Escort RS Cosworth był zbudowany z myślą o homologacji do Grupy A Rajdowych Mistrzostw Świata – musiał powstać w co najmniej 2500 egzemplarzach, by można było wystawiać jego rajdową wersję w oficjalnych zawodach. I choć nosił nazwę „Escort”, pod względem technicznym bliżej mu było do Sierry Cosworth, z której przeniesiono wiele kluczowych podzespołów – w tym legendarne, turbodoładowane serce.

Pod maską drzemiał dwulitrowy silnik DOHC turbo o oznaczeniu YBT, bazujący na bloku Coswortha, generujący 220 KM i 300 Nm momentu obrotowego w wersji drogowej. Dzięki temu Escort RS Cosworth przyspieszał do „setki” w około 6 sekund i mógł osiągnąć prędkość maksymalną ponad 230 km/h – wyniki, które czyniły z niego jednego z najszybszych hot hatchy swojej epoki. A to wszystko przy mechanicznej brutalności, której dziś nie da się już spotkać – zero filtrów, zero wspomagaczy, tylko surowa moc pod prawą stopą.

Do tego dochodził stały napęd na cztery koła, oparty na centralnym dyferencjale Ferguson ze stałym podziałem momentu w stosunku 34:66 (przód/tył). Dzięki niemu Escort trzymał się drogi jak przyklejony – zarówno na asfalcie, jak i na luźnych nawierzchniach. To auto stworzone do ciasnych zakrętów, szybkich przejazdów i agresywnego stylu jazdy. Rasowe prowadzenie i rajdowa precyzja były jego znakiem firmowym.

Ale nawet stojąc w miejscu, Escort RS Cosworth nie dawał się pomylić z niczym innym. Szerokie nadkola, zadziorny przód, ogromny tylny spoiler typu „whale tail”, wloty powietrza i poszerzone zderzaki tworzyły sylwetkę rasowej bestii, której nie sposób było przeoczyć. Nie było tu miejsca na subtelność – ten samochód krzyczał mocą, zanim jeszcze odpaliłeś silnik.

Wnętrze – jak przystało na auto z rajdowym DNA – było proste, ale funkcjonalne. Sportowe fotele Recaro, trójramienna kierownica, zegary z oznaczeniem RS, krótki lewarek zmiany biegów i surowy klimat, który przypominał, że to nie luksusowe GT, tylko maszyna stworzona do walki z czasem i nawierzchnią.

W sumie powstało około 7145 egzemplarzy, z czego pierwsze kilkaset miało silnik z homologacyjnym dużym turbo i brak katalizatora – te sztuki dziś są najcenniejsze. Wersje późniejsze otrzymały mniejsze turbo dla lepszej elastyczności i bardziej cywilnego charakteru – choć nadal były dalekie od łagodności.

W rajdach Escort RS Cosworth odnosił sukcesy w rękach takich kierowców jak François Delecour, Carlos Sainz czy Ari Vatanen. Był groźnym przeciwnikiem dla Lancera Evo i Imprezy WRX, a jego dziki charakter i widowiskowe prowadzenie zapewniły mu miejsce w historii motorsportu. To auto zostało stworzone na odcinki specjalne – i to czuć w każdej sekundzie jazdy.

Dziś Ford Escort RS Cosworth to prawdziwy biały kruk i spełnienie marzeń kolekcjonerów. Jego wartość rośnie z roku na rok, a znalezienie oryginalnego, niezniszczonego egzemplarza graniczy z cudem. Dla wielu to nie tylko ikona lat 90., ale jedno z ostatnich prawdziwych aut homologacyjnych, w których DNA sportu nie było tylko marketingowym sloganem.

To nie był samochód dla każdego. Ale każdy, kto miał okazję go prowadzić, wiedział, że to nie jest zwykłe auto – to czysty, brutalny rajdowy duch, zamknięty w blaszanej karoserii, gotowy do ataku na każdy zakręt.



ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj