Ford RS200 – niedoszły król, który przyszedł za późno

0

Gdyby rajdowa Grupa B miała swój film, Ford RS200 byłby tragicznym bohaterem drugiego planu – genialnym, gotowym na wszystko, ale pojawiającym się chwilę po tym, jak kurtyna zaczyna opadać. Stworzony z myślą o dominacji, dopracowany jak żaden wcześniejszy Ford, zbudowany specjalnie pod ekstremalne warunki rajdów – RS200 był po prostu za dobry i… zbyt późno wszedł do gry.

Projekt od zera – rajdowy czysty arkusz

W odróżnieniu od większości konkurentów, Ford nie próbował przerabiać istniejącego modelu na wersję rajdową. RS200 powstał od podstaw jako maszyna Grupy B, zgodnie z regulaminem, który pozwalał na stworzenie niemal prototypów, jeśli tylko spełniały warunek produkcji dwustu egzemplarzy drogowych.

Silnik? Rzędowa czwórka o pojemności dwóch i jednych dziesiątych litra, turbodoładowana, umieszczona centralnie, rozwijająca ponad czterysta pięćdziesiąt koni mechanicznych w wersji rajdowej. Napęd na cztery koła? Oczywiście. Układ zawieszenia inspirowany bolidami F1? Jak najbardziej. Aerodynamika? Dopracowana do perfekcji, z charakterystyczną sylwetką i rozbudowaną tylną częścią nadwozia, która dawała autu niepowtarzalny wygląd.

A do tego – idealny rozkład masy: czterdzieści pięć procent z przodu, pięćdziesiąt pięć z tyłu. Ford nigdy wcześniej nie stworzył czegoś tak zaawansowanego i tak mocno skupionego na wygrywaniu.

Spóźniony błysk geniuszu

RS200 zadebiutował dopiero w 1986 roku, a więc dokładnie wtedy, gdy Grupa B zaczynała się rozpadać pod ciężarem swojej własnej ekstremalności. Choć miał wszelkie predyspozycje, by zawojować rajdy – był lekki, szybki, zwinny i doskonale wyważony – zdążył wystartować zaledwie kilka razy. Na dodatek już w pierwszych rundach ujawniły się problemy z awaryjnością – zwłaszcza przekładni i turbosprężarki – co nie pozwoliło mu zaprezentować pełni potencjału.

Tragiczny incydent podczas Rajdu Portugalii w 1986 roku, gdy Ford RS200 wypadł z trasy i zabił trzech kibiców, stał się jedną z kropli, które przelały czarę goryczy FIA. Grupa B została rozwiązana z końcem tego sezonu, a RS200 – niemal dosłownie – został zamknięty w garażu zanim zdołał naprawdę błysnąć.

Homologacyjna bestia – RS200 Evolution

Ale Ford nie chciał, by cała praca poszła na marne. Powstała więc wersja RS200 Evolution – jeszcze mocniejsza, jeszcze bardziej szalona. Niektóre egzemplarze tej odmiany rozwijały ponad sześćset koni mechanicznych, a przyspieszenie do stu kilometrów na godzinę trwało poniżej trzech sekund – na asfalcie, bez launch control, w połowie lat osiemdziesiątych!

RS200 Evolution brał udział w wyścigach górskich i rallycrossie, gdzie wreszcie mógł pokazać, na co naprawdę go stać – i rzeczywiście robił to z przytupem.

Dziedzictwo niespełnionego marzenia

Dziś Ford RS200 jest uważany za jedno z najbardziej ikonicznych, ale też najbardziej niespełnionych aut w historii motorsportu. Gdyby Grupa B przetrwała jeszcze rok czy dwa, być może to właśnie on zdetronizowałby Peugeota 205 T16 czy Lancii Deltę S4.

Zbudowano zaledwie dwieście egzemplarzy wersji drogowej, jak nakazywał regulamin. Każdy z nich jest dziś niezwykle pożądanym kolekcjonerskim rarytasem – nie tylko z uwagi na rzadkość, ale też na konstrukcję, która do dziś budzi podziw inżynierów i pasjonatów.

Ford RS200 to historia geniuszu, który przyszedł za późno. Ale mimo to pozostawił po sobie ślad tak wyraźny, że wciąż inspiruje kolejne pokolenia rajdowych marzycieli.



ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj