Zdarzają się historie, w których pasja wraca do człowieka po latach – zupełnie niespodziewanie, przy okazji codziennych obowiązków. Tak właśnie było w przypadku Rafała i jego Volkswagena Golfa Mk2 GT Special z 1992 roku. Auto, które miało być jedynie krótkim epizodem, stało się pełnoprawnym członkiem rodziny i projektem, który co roku wchodzi na kolejny poziom.
Wszystko zaczęło się zupełnie przypadkiem. Rafał pojechał na pomiar okien do klienta. Pod domem, zasypany liśćmi spod orzecha, stał on – Golf Mk2 w opłakanym stanie, z zajechanym silnikiem i warstwą kurzu jak z opuszczonego muzeum. Dwa lata postoju pod chmurką zrobiły swoje. Jednak serce zabiło mocniej – bo 21 lat wcześniej właśnie taki samochód był jego motoryzacyjnym marzeniem. Wtedy nie wyszło, dziś nie mógł odpuścić. Kilka stówek, szybkie negocjacje i Golf trafił do Rafała. Miał być klasykiem do sprzedania po sezonie… ale jak to zwykle bywa – został na stałe.

Golf miał być utrzymany w stylu german style static – i w tę stronę konsekwentnie szła każda modyfikacja. Pod maską znalazł się prosty, trwały 1.8 RP o mocy 90 KM. Po kapitalnym remoncie dostał przelotowy wydech 2” z końcowym tłumikiem komorowym z GTI. Układ hamulcowy i napędowy pozostały seryjne, za to zawieszenie wymieniono na zestaw MTS Gold z poliuretanowymi odbojami.
Lakier L8Y Java Brown z palety Audi odmienił zupełnie wygląd Golfa, a dopracowane detale zrobiły resztę. Poszerzenia od Voomerana, wlot Kamei, lampy Hella Black przód i tył, żaluzja na tylnej szybie – każdy element przemyślany. Felgi? Kerscher Carmona 16″, szerokie na 9J z przodu i z tyłu, na dystansach i oponach 195/40 Federal – styl i spas robią robotę.
Wnętrze to majstersztyk – fotele Recaro z Mk3 obszyte czarną alkantarą i czerwono-czarną kratą GTI, boczki i słupki również w alkantarze, sufit w czerni. Do tego kierownica Raid, gałka z Mk4 GTI, a całość wygłuszona matami butylowymi i pianką kauczukową. Pełna baza komfortu w klasycznej karoserii.
Golf użytkowany jest typowo weekendowo i zlotowo – około 5-6 tysięcy kilometrów rocznie, a w zeszłym roku całą rodziną pojechali nim… nad morze. Najmłodsza córka pokochała podróże tym autem, co dla Rafała jest największą satysfakcją. – Auto prowadzi się jak przyklejone, a ten basowy pomruk z wydechu – muska ucho jak trzeba – śmieje się.
Projekt cały czas żyje – obecnie Golf jest rozebrany, deska i tunel trafiły do obszycia czarną alkantarą, silnik zyskał głowicę z 2.0 Audi ABT po portingu, ostry wałek, kolektor 4-2-1 z kwasu i stylową pokrywę zaworów. W drodze układ dolotowy K&N, dokładka Voomerana, planowana jest też audio zabudowa bagażnika i nowy, kompletny wydech.
Dla tych, którzy myślą o podobnym projekcie Rafał ma jedną, prostą radę: rób auto dla siebie, nie dla lajków czy oczekiwań innych. Tylko wtedy projekt ma duszę i będzie dawał satysfakcję. Z polecanych fachowców wymienia: Marcin Hofman Tapicerstwo (Lublin) – za obszycie wnętrza oraz K-Garage Wheels Spa – za perfekcyjną robotę przy felgach.
A Golf? Choć powstał przez przypadek, dziś jest przykładem na to, jak spełnione marzenia potrafią wracać w najpiękniejszym stylu.