Hans Heyer to postać absolutnie unikalna w historii wyścigów samochodowych – nie tylko ze względu na swoje umiejętności i charakter, ale także przez jeden z najbardziej niezwykłych epizodów w dziejach Formuły Jeden. Niemiec, który przez całą karierę pozostawał wierny touring carom, zyskał status legendy nie przez mistrzostwa świata, ale przez jedną jazdę, która miała miejsce nielegalnie – a mimo to na zawsze zapewniła mu miejsce w annałach motorsportu.
Urodzony w okresie powojennym, wychowany w duchu klasycznego niemieckiego rzemiosła, Hans Heyer był człowiekiem toru, który kochał rywalizację i miał wyjątkową umiejętność panowania nad samochodem w najtrudniejszych warunkach. Zaczynał od startów w wyścigach górskich, a potem szybko przeszedł do zawodów na torach zamkniętych, gdzie zdobywał uznanie jako bezkompromisowy, szybki i niesamowicie sprytny kierowca. Choć próbował sił w różnych seriach, to niemiecki DRM – odpowiednik współczesnego DTM – był jego naturalnym środowiskiem. Tam zdobywał mistrzostwa, budując reputację nieustraszonego wojownika toru.
W tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku Heyer próbował spełnić swoje wielkie marzenie – wystartować w Grand Prix Formuły Jeden. Zgłosił się do Grand Prix Niemiec na torze Hockenheim jako zawodnik prywatnego zespołu Penske. Niestety, nie zdołał zakwalifikować się do wyścigu. Jednak Hans Heyer był znany z tego, że rzadko podporządkowywał się regułom, jeśli uważał je za bezsensowne. W dniu wyścigu, korzystając z zamieszania i kontaktów z obsługą techniczną, wsiadł do bolidu i… po prostu wyjechał na tor. Wziął udział w kilku okrążeniach wyścigu, zanim zorientowano się, że oficjalnie nie ma go na liście startowej i został zdyskwalifikowany.
Choć wyścigu nie ukończył z powodu awarii skrzyni biegów, a cały incydent zakończył się oficjalnym protestem, historia Hans’a Heyera weszła do legendy. Do dziś pozostaje on jedynym kierowcą, który nie zakwalifikował się do wyścigu, został zdyskwalifikowany i nie dojechał do mety – a wszystko to w jednej imprezie.
Po tej kontrowersji powrócił do wyścigów samochodów turystycznych, gdzie święcił kolejne triumfy. Jego charakterystyczne wąsy, kolorowe kombinezony i niezwykle ekspresyjna osobowość uczyniły go jednym z najbardziej lubianych zawodników w padoku. Dla wielu młodych kierowców był wzorem pasji – niekoniecznie legalnej, ale zawsze autentycznej.
Hans Heyer do dziś pojawia się na imprezach klasyków, z uśmiechem opowiadając o swojej słynnej jeździe bez zgody. Jego historia przypomina, że motorsport to nie tylko czasy okrążeń i punkty, ale też ludzie, którzy odważnie idą własną drogą, zostawiając po sobie niezatarte wspomnienie.