Hyundai Coupe FX, znany na rynkach azjatyckich i amerykańskich jako Tiburon, to samochód, który śmiało można nazwać jednym z pierwszych sportowych modeli nowej ery Hyundaia. Choć przez wielu traktowany był jako stylistyczny gadżet dla młodych kierowców, w rzeczywistości oferował zaskakująco dobre prowadzenie, ciekawe jednostki napędowe i nietuzinkowy styl, który odcinał się od szarego tła miejskich kompaktów.
Model FX to przede wszystkim nawiązanie do wersji z japońskiego i południowokoreańskiego rynku, gdzie Coupe funkcjonowało pod nieco inną nazwą i z nieco innym charakterem. Sam samochód, będący następcą pierwszego Hyundai Coupe (RD), zadebiutował w 2001 roku jako model drugiej generacji, oznaczony fabrycznie jako GK. Wersja FX była najmocniejszym wariantem oferowanym na wybranych rynkach, a jej pełna nazwa – często „Tiburon FX V6” – zdradzała, z czym mamy do czynienia.
Największe emocje wzbudzał silnik 2.7 V6 DOHC, zapożyczony z modelu Sonata i Santa Fe. Wolnossąca jednostka generowała 167 koni mechanicznych i 245 Nm momentu obrotowego, co – przy masie auta na poziomie około 1350 kg – pozwalało na przyspieszenie do setki w nieco ponad 7,5 sekundy. Napęd trafiał na przednią oś za pośrednictwem pięcio- lub sześciobiegowej skrzyni manualnej, a w niektórych wersjach dostępny był również automat, choć raczej niepasujący do sportowego charakteru auta.
W wersji FX/Tiburon V6 największym atutem był jednak styl prowadzenia – dość twarde zawieszenie, dobrze dobrana geometria, wyczuwalne przechyły nadwozia, ale też całkiem niezłe wyważenie, które czyniło z Coupe FX samochód naprawdę przyjemny w zakrętach. Nie był to torowy potwór, ale w codziennej i dynamicznej jeździe potrafił dostarczyć autentycznej frajdy. Co ciekawe, na rynku japońskim i koreańskim dostępne były także wersje z fabrycznym body kitem i sportowym zawieszeniem, inspirowanym rajdowym dziedzictwem marki.
Z zewnątrz Coupe FX wyglądał nowocześnie i agresywnie, szczególnie w wersji po faceliftingu z 2005 roku – ze światłami typu „angel eyes”, bardziej dynamiczną linią zderzaków, ostrzejszym grillem i charakterystycznym tylnym spojlerem. Z boku dominowały masywne nadkola i opadająca linia dachu, która nadawała samochodowi sylwetkę rasowego coupe – mimo że pod względem konstrukcyjnym był to hatchback z bagażnikiem otwieranym razem z szybą. Wersje FX często wyróżniały się dodatkowymi oznaczeniami, większymi felgami i polakierowanymi dokładkami aerodynamicznymi.
Wnętrze było typowo wczesno-2000sowe – proste, ale funkcjonalne, z ciekawie zaprojektowaną konsolą środkową i sportowymi akcentami: czerwonymi zegarami, skórzaną kierownicą, opcjonalnymi fotelami kubełkowymi i aluminiowymi nakładkami. Nie brakowało także wygód – klimatyzacja, elektryka, dobre nagłośnienie czy szyberdach były dostępne w bogatszych wersjach.
Na niektórych rynkach Coupe FX miało jeszcze jedną, unikalną zaletę – atrakcyjny stosunek ceny do możliwości. W czasach, gdy europejskie coupe i hot hatche kosztowały znacznie więcej, Hyundai oferował coś, co wyglądało i jeździło „jak sportowe auto”, ale było w zasięgu finansowym młodszych kierowców. I to zadziałało – zwłaszcza w USA, Japonii i Korei, gdzie Tiburon FX cieszył się sporą popularnością jako alternatywa dla Civica Si, Celiki GT-S czy Eclipse GT.
Dziś Hyundai Coupe FX/Tiburon V6 zyskuje status klasycznego youngtimera, szczególnie egzemplarze zadbane, w oryginalnym stanie, bez tuningowej przesady. Z racji niedużego prestiżu modelu w chwili premiery, wiele sztuk było modyfikowanych, często nieudolnie, a zachowanie auta w fabrycznym wydaniu zaczyna być coraz większym wyzwaniem.
To samochód, który nie próbował być lepszy od BMW czy Hondy – on był sobą, oferując przyjemność z jazdy, ciekawą stylistykę i duszę, która wyprzedziła swoją epokę. Bo Coupe FX nie miało się czego wstydzić – i choć długo było traktowane z przymrużeniem oka, dziś okazuje się, że był to jeden z najfajniejszych, najbardziej niedocenianych sportowych kompaktów początku XXI wieku.