Import Tuner – amerykański sen o japońskim stylu

Gdy japońskie samochody zaczęły podbijać ulice Kalifornii, a młodzi kierowcy odkryli magię lekkich nadwozi, wysokoobrotowych silników i nieograniczonego potencjału modyfikacji, pojawił się magazyn, który perfekcyjnie uchwycił ten moment i przemienił go w wieloletnią ikonę stylu. Import Tuner nie był tylko magazynem – był głosem całego pokolenia fanów japońskiej motoryzacji w Stanach Zjednoczonych, ale także w wielu innych krajach, gdzie tuning szukał swojej tożsamości.

Magazyn narodził się w szczytowym momencie boomu na japońskie auta sportowe – Civiki, Integry, Supry, Eclipse’y, RX-7, 240SX, Lancer EVO i wiele innych modeli zaczęło dominować na ulicach, torach i w świadomości młodych entuzjastów. Import Tuner natychmiast wskoczył na falę popularności, prezentując samochody, które jednocześnie wyglądały jak z gier wideo i były w pełni funkcjonalnymi pojazdami na codzienne dojazdy i weekendowe wyścigi.

To właśnie w Import Tunerze królował styling rodem z Need for Speed Underground – jaskrawe lakiery, karbonowe spoilery, neony, roll cage, potężne systemy audio i felgi, które błyszczały mocniej niż reflektory. Ale obok estetyki szedł też performance – pod maskami kryły się często jednostki turbo po swapach, nitro, wzmocnione skrzynie i całe zestawy racingowych modyfikacji. Magazyn idealnie łączył styl z osiągami, pokazując, że jedno nie musi wykluczać drugiego.

Charakterystyczne dla Import Tunera były sesje zdjęciowe w miejskim klimacie – parkingi, mosty, graffiti, nocne ulice Los Angeles, często z udziałem modelek, co stało się znakiem rozpoznawczym tytułu. Styl był efektowny, przyciągający wzrok, idealnie skrojony pod gusta młodego odbiorcy w erze boomu na tuning uliczny i medialny.

Ale Import Tuner to nie tylko zdjęcia – to także ogrom wiedzy technicznej. Magazyn oferował szczegółowe opisy projektów, listy modyfikacji, porównania części, wywiady z tunerami, wizyty w warsztatach i relacje z zawodów. Poruszał też tematy kulturowe – muzykę, modę uliczną, gaming, lifestyle. Był blisko sceny, blisko ludzi i blisko ducha czasu, jaki definiował przełom lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych.

W Polsce Import Tuner był tytułem pożądanym – dostępnym tylko w wybranych punktach, czasem przywożonym z USA, czasem wymienianym na forach. Nawet jeśli nie rozumiało się całego tekstu, to klimat i zdjęcia mówiły same za siebie. To był magazyn, który pokazywał tuning jako zjawisko społeczne, nie tylko mechaniczne. Dla wielu stał się inspiracją do budowy pierwszych projektów – pełnych kolorów, odwagi i marzeń o japońskim stylu pod kalifornijskim słońcem.

Z biegiem lat, gdy tuning się profesjonalizował, a gusta ewoluowały w stronę minimalistycznego stylu i torowej precyzji, Import Tuner nieco stracił swoją dominującą pozycję. Ostatecznie zniknął z rynku, ale pozostał w pamięci jako magazyn, który przez wiele lat wyznaczał granice tego, co możliwe, stylowe i pożądane w świecie JDM.

Dziś Import Tuner to już historia. Ale jego wpływ widać nadal – w stylistyce aut, które powstają na bazie Civica czy 240SX, w podejściu do tuningu jako wyrazu siebie, i w nostalgii za epoką, kiedy wszystko było prostsze, głośniejsze i bardziej kolorowe.