Jesse James to postać, która budzi skrajne emocje – dla jednych geniusz metalu, dla innych symbol kultu wokół własnej osoby. Urodził się w kwietniu tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku w Kalifornii i już od najmłodszych lat ciągnęło go do maszyn, ognia i dymu. Zamiast klasycznej drogi edukacyjnej wybrał spawarkę, młot i warsztat – a z czasem przekształcił to wszystko w własne imperium pełne brudu, potu i błyskających iskier.
Założył West Coast Choppers, firmę, która w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych wyznaczała nowe standardy w świecie customowych motocykli. Jego choppery były surowe, ciężkie, groźne – pełne detali, spawów na wierzchu, metalowej szczerości. Nie były zrobione, by przypodobać się każdemu. Miały być szczere. I właśnie dlatego zdobyły rzeszę wiernych fanów, a Jesse – status niepokornego bohatera sceny custom.
Popularność przyszła wraz z programem „Monster Garage”, gdzie na oczach milionów widzów przerabiał wszystko – od samochodów po wózki golfowe – w szalonym tempie i z ekipami o zróżnicowanych umiejętnościach. Format ten ugruntował jego medialną pozycję, ale też odsłonił charakter Jessego – nieprzejednanego, wybuchowego, momentami brutalnego, ale wciąż autentycznego. Dla wielu był uosobieniem tego, czym powinien być twórca – nieprzewidywalny, trudny, ale oddany swojej wizji.
James nigdy nie próbował się dopasować. Wchodził w konflikty, rzucał kontrowersyjne wypowiedzi, nie uciekał od skandali. Ale też nigdy nie zdradził metalu – nawet w chwilach największej medialnej burzy wracał do warsztatu, do młota, do narzędzi, które go ukształtowały. Poza motocyklami zajmował się także budową samochodów, broni palnej, części custom i kolekcjonerskich detali – wszystko ręcznie, wszystko z pasją.
Dla fanów Jesse James jest kimś więcej niż rzemieślnikiem – to symbol niezależności. W świecie, który coraz częściej idzie na skróty, on wciąż wybiera trudniejszą drogę. Nie zawsze idealną, nie zawsze poprawną. Ale zawsze własną.