John Watson – ostatni dżentelmen złotej ery

John Watson był jednym z ostatnich reprezentantów klasycznego brytyjskiego stylu w Formule Jeden – spokojny, uprzejmy, nienaganny w obyciu, ale zarazem niezwykle skuteczny i nieustępliwy za kierownicą. Urodzony w Belfaście pod koniec lat czterdziestych, od dziecka wykazywał zainteresowanie motoryzacją, co w Irlandii Północnej nie było wcale typowym wyborem ścieżki życiowej. Mimo braku rodzinnych tradycji wyścigowych, Watson zdołał przekonać ojca – właściciela firmy transportowej – by zainwestował w jego pasję. I tak rozpoczęła się droga do wielkiego świata wyścigów.

Pierwsze kroki stawiał w seriach krajowych, lecz jego talent szybko został dostrzeżony poza Wyspami. Przełom nastąpił na początku lat siedemdziesiątych, gdy zadebiutował w Formule Jeden, początkowo w mniejszych zespołach, takich jak Brabham i Surtees. To był trudny okres, bo bolidy bywały awaryjne, a konkurencja bezlitosna. Mimo to Watson pokazywał klasę – nie rozbijał się bez potrzeby, jeździł równo i potrafił wykorzystywać błędy rywali.

Jego prawdziwa szansa przyszła jednak wraz z podpisaniem kontraktu z zespołem McLaren. To tam Watson pokazał pełnię swoich możliwości. Największym osiągnięciem była wygrana w Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Detroit po starcie z dwudziestej drugiej pozycji – do dziś jest to jeden z najbardziej spektakularnych powrotów w historii Formuły Jeden. Watson potrafił zachować chłodną głowę nawet w najbardziej chaotycznych warunkach, co czyniło go nieocenionym w walce na długim dystansie.

Styl jazdy Watsona opierał się na precyzji i wyczuciu. Nie był kierowcą widowiskowym – nie robił ryzykownych manewrów, nie szukał sławy poza torem. Zamiast tego skupiał się na pracy zespołowej i ciągłym doskonaleniu siebie. Jego podejście przypominało bardziej pilota myśliwca niż gladiatora toru – wszystko musiało być pod kontrolą, wszystko musiało mieć swoje miejsce i czas.

Po zakończeniu kariery wyścigowej Watson nie zniknął ze świata motorsportu. Przez wiele lat był komentatorem, ekspertem, mentorem dla młodszych zawodników. Dla kibiców pozostał głosem rozsądku i ambasadorem klasycznych wartości, które w nowoczesnej Formule Jeden z czasem zaczęły zanikać.

John Watson nie zdobył tytułu mistrza świata, ale dla wielu był właśnie takim mistrzem – nie przez trofea, ale przez styl, kulturę i oddanie, z jakim traktował ten sport. Był ostatnim z pokolenia kierowców, którzy stawiali etykę wyżej niż ambicję. Dziś pozostaje symbolem czasów, w których Formuła Jeden była nie tylko sportem, ale i sztuką.