Dlaczego ludzie sabotują własne szczęście

Na pierwszy rzut oka może się to wydawać całkowicie nielogiczne – każdy przecież pragnie być szczęśliwy, spełniony, kochany i spokojny. A jednak wiele osób, zupełnie nieświadomie, sabotuje własne szczęście. Rezygnują z okazji, komplikują sobie życie, trzymają się toksycznych relacji, wybierają ścieżki prowadzące donikąd lub żyją z przekonaniem, że nie zasługują na nic lepszego. Coś, co z zewnątrz wygląda jak seria złych decyzji lub zwykły pech, bardzo często jest efektem głęboko zakorzenionych mechanizmów psychicznych. Mechanizmów, które – choć mają chronić – w rzeczywistości prowadzą do powtarzania destrukcyjnych schematów i oddalania się od własnych pragnień.

Jednym z najczęstszych powodów, dla których ludzie sabotują własne szczęście, jest niskie poczucie własnej wartości. Osoba, która w głębi siebie nie wierzy, że zasługuje na dobro, podświadomie odrzuca to, co jej służy. Jeśli przez całe życie słyszała, że nie jest wystarczająco dobra, piękna, mądra czy zdolna – nawet jeśli później osiąga sukcesy, może czuć się jak oszustka. Szczęście, które przychodzi, wydaje się obce, nie na miejscu, nie dla niej. Dlatego sabotuje je, często nie zdając sobie z tego sprawy – wycofuje się, przerywa relacje, odwleka decyzje, podważa swoje osiągnięcia. To nie brak możliwości jest problemem, ale przekonanie, że nie ma prawa ich wykorzystać.

Drugim powodem jest lęk przed zmianą. Szczęście, choć pożądane, często wiąże się z wyjściem poza strefę komfortu. Aby być naprawdę szczęśliwym, trzeba czasem coś zakończyć, zaryzykować, powiedzieć „nie” temu, co znane, ale niewystarczające. Dla wielu osób to przerażające. Nawet jeśli obecna sytuacja jest daleka od ideału, jest przewidywalna – a ludzki umysł ceni sobie przewidywalność bardziej niż spełnienie. Strach przed tym, co będzie, jeśli postawią na siebie, sprawia, że wybierają stagnację, bo przynajmniej znają jej konsekwencje. Sabotowanie szczęścia jest więc formą zachowania kontroli – nawet kosztem własnych potrzeb.

Nie można też pominąć wpływu przekonań wyniesionych z dzieciństwa. Dla wielu osób szczęście kojarzy się z czymś nietrwałym, podejrzanym albo wręcz niebezpiecznym. Jeśli jako dziecko ktoś doświadczał sytuacji, w których radość była przerywana przez nagłe kryzysy, awantury lub chłód emocjonalny, to w dorosłym życiu może mieć głęboko zakorzeniony lęk, że szczęście zawsze kończy się bólem. W efekcie, gdy wszystko zaczyna układać się dobrze, pojawia się niepokój. Podświadomie taka osoba zaczyna psuć to, co działa, bo lepiej samemu zniszczyć coś dobrego, niż bezradnie czekać, aż los to odbierze.

Sabotowanie szczęścia może mieć też związek z potrzebą lojalności wobec bliskich. Jeśli w rodzinie szczęście było utożsamiane z egoizmem, samorealizacja z porzuceniem, a radość z naiwnością, to wybór własnej drogi może wywoływać silne poczucie winy. „Jak mogę być szczęśliwa, skoro moja matka tyle poświęciła?”, „Czy mam prawo żyć inaczej niż wszyscy w mojej rodzinie?” – to pytania, które często nie pojawiają się wprost, ale pracują w tle, podcinając skrzydła i sprawiając, że zamiast podążać za własnymi marzeniami, człowiek zatrzymuje się w miejscu. Rezygnuje z tego, co go woła, w imię wewnętrznego nakazu bycia wiernym tym, którzy nie mieli takich szans.

Warto też wspomnieć o perfekcjonizmie, który często udaje ambicję, ale w rzeczywistości sabotuje każdy krok do przodu. Osoba perfekcyjna wciąż czuje, że jeszcze nie jest gotowa, że można coś zrobić lepiej, że nie zasłużyła na odpoczynek, uznanie, spokój. W ten sposób sukces czy szczęście są nieustannie odsuwane – nie dlatego, że nie są możliwe, ale dlatego, że nigdy nie wydają się wystarczająco uzasadnione. Perfekcjonizm jest więc kolejną subtelną formą sabotażu, która sprawia, że człowiek żyje w poczuciu niedokończenia i wiecznego oczekiwania.

Wyjście z tego mechanizmu nie jest proste, ale jest możliwe. Najważniejsze to zacząć od uważności – zauważenia, w jakich momentach i w jakich decyzjach sabotujesz własne dobro. Czy rezygnujesz z szans? Czy umniejszasz swoje osiągnięcia? Czy unikasz przyjemności, odkładasz marzenia, ignorujesz komplementy? To właśnie w tych drobnych gestach kryje się odpowiedź. Z czasem, zamiast automatycznie wybierać to, co znajome, warto zacząć zadawać sobie pytanie: „co by zrobiła osoba, która wierzy, że zasługuje na szczęście?”. I zrobić pierwszy, nawet najmniejszy krok w tę stronę.

Bo szczęście nie jest nagrodą za bycie idealną, nie przychodzi tylko wtedy, gdy wszystko masz pod kontrolą. Szczęście to proces, który zaczyna się od zgody – na to, że masz prawo być ważna, spełniona, spokojna. I że nie musisz już siebie sabotować, by zasłużyć na to, co w Tobie dobre.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj