Dlaczego porównywanie się do innych nas niszczy

Porównywanie się do innych to coś, co robi niemal każdy człowiek – często zupełnie nieświadomie. Wystarczy rzut oka na media społecznościowe, rozmowa z koleżanką z pracy, przypadkowe spotkanie z dawną znajomą, aby w głowie pojawiły się myśli: „ona wygląda lepiej”, „on osiągnął więcej”, „ja jestem daleko w tyle”. Z zewnątrz wygląda to jak zwykłe porównanie faktów, ale w rzeczywistości to emocjonalna pułapka, która z biegiem czasu potrafi skutecznie zatruć codzienne życie. Porównywanie się do innych nie tylko nie prowadzi do rozwoju, ale może głęboko podkopać poczucie własnej wartości i odebrać radość z bycia sobą.

Problem polega na tym, że porównujemy swoją rzeczywistość do wycinków życia innych ludzi, często idealnie wykadrowanych, przefiltrowanych i pokazanych w najlepszym możliwym świetle. Widzimy efekty – piękne zdjęcia, sukcesy, awanse, wakacje, spełnione marzenia – ale nie widzimy całej drogi, która do tego prowadziła. Nie znamy trudności, porażek, wątpliwości, które również są częścią życia tych osób. Porównujemy więc swoje wnętrze, pełne niepewności i codziennych zmagań, do cudzej fasady. To jak zestawianie szkicu z gotowym dziełem – zawsze wypada na niekorzyść.

Porównywanie się najczęściej nie działa motywująco, lecz paraliżująco. Zamiast inspirować, prowadzi do poczucia niższości, zniechęcenia, frustracji. Zamiast cieszyć się własnymi osiągnięciami, deprecjonujemy je, bo wydają się mniejsze w świetle cudzych sukcesów. Myślimy, że powinniśmy być dalej, lepsi, bardziej produktywni, bardziej atrakcyjni. A przecież każdy z nas ma inną historię, inne zasoby, inny punkt startowy i inną definicję spełnienia. Nie ma sensu porównywać maratonu do sprintu, górskiej wspinaczki do spaceru po plaży – bo każda droga jest inna, a każda wartością samą w sobie.

Porównywanie się często wynika z braku zaufania do siebie. Gdy nie jesteśmy pewni swojej wartości, szukamy potwierdzenia na zewnątrz. Gdy nie wiemy, czy to, co robimy, ma sens, próbujemy mierzyć to cudzymi miarami. Ale cudze życie nie może być naszym lustrem. Nikt poza nami nie zna naszych motywacji, uczuć, pragnień i granic. Szukanie potwierdzenia własnej wartości w tym, co robią inni, prowadzi donikąd – bo zawsze znajdzie się ktoś, kto w jakimś aspekcie wydaje się być „lepszy”. To wyścig, który nie ma mety i nigdy nie przynosi satysfakcji.

Porównywanie się odbiera nam też autentyczność. Zamiast iść swoją ścieżką, zaczynamy podążać za tym, co robią inni – bo wydaje się, że tak trzeba, że tak jest „lepiej”. Rezygnujemy z własnych marzeń, talentów, potrzeb, by dopasować się do tego, co widzimy u innych. W efekcie oddalamy się od siebie, gubimy to, co czyni nas wyjątkowymi. A przecież największą wartością nie jest bycie podobnym do kogoś, ale bycie sobą – w pełni, szczerze, z odwagą i czułością.

Praca nad porzuceniem porównań nie oznacza całkowitego zamknięcia się na świat. Chodzi o zmianę perspektywy – z oceniania na inspirowanie się. Można podziwiać innych, cieszyć się ich sukcesami, uczyć się od nich – ale bez umniejszania sobie. Można powiedzieć: „to piękne, co osiągnęła ta osoba” i jednocześnie uznać: „to, gdzie jestem ja, też jest ważne i wartościowe”. Można przestać patrzeć na życie jak na zawody, a zacząć traktować je jak osobistą podróż – z własnym tempem, rytmem, celem.

Zamiast porównywać się do innych, warto porównać się… do siebie z przeszłości. Zobaczyć, jaką drogę się przeszło, co się zmieniło, czego się nauczyło. Zauważyć własny rozwój, nawet jeśli nie jest spektakularny. Czasem największe zmiany dzieją się w ciszy, poza zasięgiem wzroku innych. I to one najczęściej są najważniejsze. Bo najpiękniejsze porównanie to to, które pokazuje, jak stajemy się coraz bardziej sobą.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj