Twarz to mapa naszych emocji. Każde napięcie, niepokój, zmęczenie i stres zostawiają na niej ślad – nie tylko w mimice, ale też w rysach, strukturze i napięciu skóry. Nie bez powodu mówi się, że „ktoś wygląda na zestresowanego” – skóra mówi więcej, niż próbujemy ukryć. A długotrwały stres to nie tylko sprawa głowy – to realna, fizyczna zmiana, którą można zobaczyć i poczuć.
Stres aktywuje układ nerwowy i hormonalny, który – w skrócie – przygotowuje organizm do walki lub ucieczki. Zwiększa się poziom kortyzolu, ciśnienie krwi, napięcie mięśni. Twarz staje się bardziej napięta, mięśnie żuchwy i czoła zaciskają się, brwi marszczą. Nawet nieświadomie. Z czasem to napięcie zostaje „zapisane” – zmarszczki na czole, opadające kąciki ust, utrwalona linia brwi. To emocje, które zostają na powierzchni skóry.
Długofalowo stres osłabia barierę ochronną naskórka. Skóra staje się bardziej reaktywna, przesuszona, traci blask. Pojawiają się niedoskonałości, rumieńce, egzemy. Organizm nie ma zasobów, by regenerować się jak należy – bo wszystkie siły są skierowane na przetrwanie. I choć używamy kolejnych kremów, serum i maseczek – problem leży głębiej.
To dlatego tak ważna jest pielęgnacja, która uwzględnia emocje. Masaż twarzy, który rozluźnia spięte mięśnie. Oddech, który działa na układ nerwowy. Olejki eteryczne, które wpływają na nastrój. Czas dla siebie, który nie jest kolejnym punktem na liście, ale chwilą wyciszenia. Bo najpierw musi uspokoić się głowa – dopiero wtedy uspokoi się skóra.
Twarz nie zapomina. Ale też potrafi się rozluźnić, rozjaśnić, zregenerować, jeśli tylko damy jej przestrzeń. I choć nie mamy wpływu na wszystkie stresory w naszym życiu – mamy wpływ na to, jak odpowiadamy. A pielęgnacja może być jednym z tych odpowiedzi – cichym, ale skutecznym gestem, który mówi: jesteś bezpieczna. Możesz odetchnąć. Możesz się znowu uśmiechnąć – nie tylko ustami, ale całą twarzą.