Krzysztof Wróbel był człowiekiem, który swoje życie związał z zapachem oleju silnikowego, dźwiękiem wysokich obrotów i perfekcją ustawień zawieszenia. Choć jego nazwisko nie zawsze przewijało się w telewizyjnych relacjach, dla każdego, kto miał cokolwiek wspólnego z wyścigami i rajdami w Polsce, był postacią kluczową – cichym bohaterem sukcesów wielu zawodników.
Jego kariera zaczęła się w czasach, gdy sport motorowy w Polsce był jeszcze niszowy i pełen improwizacji. Ale Wróbel od początku był perfekcjonistą. Zaczynał jako zwykły mechanik, ale szybko wyrósł na szefa zespołów serwisowych i konstruktora, którego talent techniczny łączył się z intuicją wyścigowego stratega. Wiedział, co zmienić w ustawieniach, zanim kierowca zdołał o tym powiedzieć. Czuł maszynę – jej nerwy, ograniczenia, rytm.
Pracował z wieloma uznanymi zawodnikami, zarówno w rajdach, jak i wyścigach torowych. Potrafił zbudować auto od podstaw, dostroić jego charakter do kierowcy, a także przewidzieć, co się wydarzy podczas zmiennej pogody czy awarii. Niejednokrotnie jego wiedza decydowała o zwycięstwie lub uratowaniu zawodów.
W środowisku motorsportowym był szanowany nie tylko za fachowość, ale i za lojalność oraz umiejętność pracy zespołowej. Nie szukał błysków fleszy. Dla niego najważniejsze było, by auto dojechało do mety, a kierowca zszedł z trasy z uśmiechem, nie ze strachem.
Po latach pracy w sporcie poświęcił się także szkoleniu młodych mechaników i inżynierów. Organizował warsztaty, współpracował z technicznymi szkołami i zespołami juniorskim. Jego misją było, by polska myśl techniczna w motorsporcie nie zanikła, lecz rosła w siłę i precyzję.
Choć nigdy nie startował za kierownicą, był dla wielu prawdziwym zawodnikiem – człowiekiem, który na torze był tak samo ważny jak ci na podium. Jego nazwisko nie trafiło na medale, ale trafiło do serc ludzi, którzy wiedzą, że bez takich ludzi jak Krzysztof Wróbel, żadna wielka kariera kierowcy nie ma prawa się wydarzyć.