Matt Morris należy do grona inżynierów, których rola w Formule Jeden jest nieoceniona, choć rzadko nagłaśniana. W świecie, gdzie dominują nazwiska kierowców i szefów zespołów, to właśnie tacy ludzie jak on odpowiadają za to, by bolid był nie tylko szybki, ale również przewidywalny, stabilny i zdolny do wykorzystania pełnego potencjału zespołu. Morris przez lata pracował w strukturach kilku zespołów wyścigowych, pełniąc funkcje techniczne, które pozwoliły mu wpływać na rozwój konstrukcji w kluczowych momentach ich historii.
Zanim trafił do Formuły Jeden, zdobywał doświadczenie w przemyśle motoryzacyjnym i lotniczym, gdzie nauczył się precyzji, systematyczności i strategicznego podejścia do rozwiązywania problemów. Początki jego pracy w Formule Jeden wiążą się z zespołem Cosworth, gdzie miał okazję poznać kulisy działania dostawcy silników i zrozumieć, jak ważna jest współpraca między działami konstrukcyjnymi a jednostką napędową. Jego kolejnym krokiem była praca w zespole Sauber, gdzie objął stanowisko dyrektora technicznego.
To właśnie w Sauberze dał się poznać jako osoba, która potrafi zarządzać zespołem inżynierów w sposób wyważony i efektywny. Dzięki niemu zespół, mimo ograniczonych środków, potrafił prezentować się zaskakująco dobrze, a bolidy konstruowane pod jego okiem były uznawane za technicznie dojrzałe i zaskakująco szybkie. Z czasem został zwerbowany przez McLarena, gdzie objął funkcję dyrektora ds. inżynierii i stał się jednym z głównych ogniw odpowiedzialnych za transformację zespołu w okresie po odejściu Lewisa Hamiltona.
Morris miał niełatwe zadanie – musiał odnaleźć nową tożsamość technologiczną McLarena w czasach, gdy zespół przechodził przez trudny okres współpracy z Hondą i późniejszą odbudowę. Jego styl pracy był spokojny, metodyczny, pozbawiony fajerwerków, ale oparty na głębokim zrozumieniu procesu rozwoju. Dzięki temu potrafił wprowadzać stabilność i porządek tam, gdzie inne zespoły często działały pod presją szybkich rezultatów. Choć jego rola z czasem zmalała, a on sam zdecydował się opuścić McLarena, to w środowisku wyścigowym pozostawił po sobie opinię człowieka, na którego można liczyć w czasach kryzysu.
Matt Morris to symbol inżyniera drugiego planu – tego, który nie szuka blasku fleszy, ale potrafi być filarem zespołu, nawet gdy wszystko zdaje się chwiać. Jego dziedzictwo to setki decyzji podejmowanych z chłodną głową, tysiące analizowanych danych i niezliczone godziny poświęcone pracy nad tym, by bolid był nie tylko maszyną, ale też narzędziem precyzyjnie dostrojonym do rywalizacji na najwyższym poziomie.