Na początku lat 90. Gordon Murray – inżynier z doświadczeniem w Formule 1 – miał jeden cel: stworzyć najdoskonalszy samochód drogowy świata. Tak powstał McLaren F1 – trzyosobowy supercar z silnikiem V12 od BMW, wykonany niemal w całości z włókna węglowego, z tytanowymi śrubami, złotem jako izolacją termiczną i napędem tylko na tył – jak przystało na maszynę dla purystów. Murray zarzekał się, że auto nigdy nie trafi na tor – miało być dziełem sztuki na kołach, nie maszyną do rywalizacji.
Ale kiedy powstało, klienci – m.in. z Japonii, Niemiec i Francji – zaczęli pytać o możliwość ścigania się nim w klasie GT. I tak McLaren, niechętnie, rozpoczął pracę nad wersją F1 GTR, która w 1995 roku zadebiutowała w wyścigach długodystansowych. Auto zostało lekko zmodyfikowane: dodano aerodynamiczne dokładki, skrzydło, ograniczono moc (by spełnić regulamin GT1), usunięto zbędne wyposażenie wnętrza i wzmocniono elementy mechaniczne. Ale rdzeń pozostał ten sam – to nadal był drogowy McLaren F1, tylko w wyścigowym przebraniu.
Sercem auta był ten sam, mityczny silnik V12 o pojemności 6,1 litra (S70/2), dostarczony przez BMW Motorsport – bez turbosprężarki, bez hybrydy, tylko czysta mechanika. W wersji GTR generował około 600 koni mechanicznych, ale to nie moc była kluczem. Kluczem była doskonała równowaga masy, perfekcyjna aerodynamika i wyrafinowanie konstrukcji – rzeczy, które uczyniły F1 legendą na ulicy i potworem na torze.
I wtedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał – McLaren F1 GTR wygrał 24h Le Mans w swoim debiucie, w 1995 roku. W dodatku – jako samochód klasy GT, pokonując prototypy, które były teoretycznie szybsze, lżejsze i bardziej zaawansowane. Zwyciężył egzemplarz wystawiony przez Kokusai Kaihatsu Racing, prowadzony przez Yanna Dalmasa, Masanoriego Sekiyę i JJ Lehto.
Ale to nie wszystko – McLareny zajęły 4 z 5 pierwszych miejsc. To był absolutny nokaut, a także pierwsze i jedyne zwycięstwo McLarena w Le Mans – osiągnięte przez samochód, który w ogóle nie miał się ścigać.
W kolejnych latach F1 GTR ewoluował – pojawiły się wersje 1996 Longtail z wydłużonym tyłem i większym dociskiem, a później 1997 GTR Longtail Evo, jeszcze bardziej dopasowana do nowych przepisów FIA GT, w których rywale (jak Mercedes CLK GTR) budowali już czyste prototypy udające auta GT. Mimo prób, F1 GTR nie zdołał już powtórzyć sukcesu z 1995 roku, ale pozostał groźnym zawodnikiem – i legendą, którą wszyscy darzyli szacunkiem.
Estetycznie F1 GTR to czyste piękno. W wersji wyścigowej stracił może nieco z elegancji drogowego F1, ale zyskał dzikość i wyścigowy charakter. Malowania – od klasycznego żółto-zielonego Harrods, przez niebiesko-białe Gulf Davidoff, po czarne Ueno Clinic – do dziś budzą nostalgię i szacunek.
Dziś McLaren F1 GTR jest świętym Graalem kolekcjonerów i fanów motorsportu. To samochód, który przypomina, że czasem czysta inżynieria, bez kompromisów, potrafi wygrać wszystko – nawet jeśli nie miała takich ambicji. To najczystszy przykład inżynieryjnej perfekcji, która przypadkowo została wielką legendą Le Mans.