W czasach, gdy większość weekendowych projektów opiera się na modelach z grupy VAG albo japońskich legendach, trafienie na dobrze zrobionego Mercedesa W201 w stylu stance to jak złapać czterolistną koniczynę. Jeszcze większe zaskoczenie, gdy właściciel tego projektu mówi, że wcale nie szukał akurat tego modelu. Początkowy plan zakładał zakup Mercedesa C124 – klasyka z gwiazdą i bezramkowymi szybami. Jednak rozmowa z kumplem na parkingu sprawiła, że zaczęło się od żartu o „cosworthach”, a skończyło na zakupie tego konkretnego egzemplarza – Mercedesa 190E z 1989 roku.
Nie było próbnej jazdy, nie było zbędnych pytań. Auto stało zakurzone od ponad dwóch lat w hangarze, silnik ledwo kręcił, ale jak już odpalił, to po dopompowaniu kół po prostu pojechali. I dojechał do domu bez zająknięcia. Właśnie od takiego klasycznego, surowego początku zaczęła się historia tego projektu, który dzisiaj przyciąga spojrzenia na zlotach i ulicach.
Początkowo auto miało służyć jako daily, szczególnie że wcześniejszy wóz Przemka to był mocno zmodyfikowany Fiat 126p. Jednak wraz z postępem prac i rosnącym zaangażowaniem, Mercedes stał się klasykiem na weekendy. Rolę auta codziennego przejął W163, też lekko przerobiony – bo jak raz wsiądziesz w gwiazdę, to trudno się z nią rozstać.
Pod maską pracuje oryginalny silnik M102 – 2.3 8v, który fabrycznie generuje 136 koni mechanicznych i 200 Nm momentu obrotowego. Mechanicznie to klasyczna, sprawdzona baza – nieprzesadnie szybka, ale bardzo przyjemna w prowadzeniu. Jedyna modyfikacja dotyczy układu wydechowego – został tylko końcowy tłumik, co sprawia, że dźwięk zyskał trochę charakteru.
Prawdziwa magia dzieje się jednak pod spodem. Zawieszenie to gwint MTS połączony ze sprężynami Eibach. Przód dodatkowo usztywnia stabilizator… z Mercedesa W163, co może zaskakiwać, ale działa idealnie. Tylna oś dostała regulowane wahacze z Citroëna C5, które pozwalają na ustawienie kąta pochylenia kół – dzięki temu auto nie tylko wygląda świetnie, ale i prowadzi się jak na swój wiek zaskakująco dobrze. Przemek przyznaje z uśmiechem, że całość jeździ jak gokart.
Z zewnątrz nie sposób przejść obojętnie obok tego auta. Mercedes zyskał dokładkę zderzaka i spoiler w stylu EVO 1 – klasyczne nawiązanie do DTM, które dodatkowo podkreśla sportowy pazur. W tylnej szybie pojawiła się wydrukowana w 3D blenda, a wycieraczka została ustawiona pionowo – jak w torowych wersjach 190-tek z lat 80. Poszerzenia przednie zostały zrobione własnoręcznie, by lepiej spasować dokładkę. Przednie lampy pomalowano na czarno, a przeciwmgłowe świecą w żółtym odcieniu. Całość zamyka oryginalny kolor – grafitowy Blau-Schwarz, który w słońcu potrafi zaskoczyć głębią.
Auto stoi na 18-calowych felgach – to repliki AMG Aero3, klasyczny i ponadczasowy wzór. Na przedniej osi mamy 8J z oponą 205/35, z tyłu 9J i opona 215/35 – naciąg i spas idealny do stylu stance, który konsekwentnie realizowany jest w całym projekcie.
Wnętrze zachowało oryginalny klimat, ale nie zabrakło kilku dodatków – podsufitka została przemalowana na czarno, kilka dekorów oklejono w karbon, a kierownica została wymieniona na klasyczną, drewnianą. Audio również przeszło metamorfozę – nowe radio, porządne głośniki, wzmacniacz i dwa subwoofery JBL GT12 sprawiają, że jazda z muzyką nabiera zupełnie innego wymiaru.
Jak mówi sam właściciel – to auto, którym chce się jeździć. I jeździ, jak najczęściej się da. Choć to auto weekendowe, nie stoi bezczynnie – w ciepły dzień czy na zlotach w pełni pokazuje, po co został zbudowany. A że jest sztywniej niż w serii? Że skręt mniejszy? Że nadwozie siedzi niżej, a każdy próg wymaga planowania? To część całego doświadczenia.
Projekt wciąż żyje – obecnie auto jest na chodzie i regularnie wyjeżdża przy ładnej pogodzie, a na ten sezon planowany jest jeszcze montaż splittera. Airride oraz swap na silnik M104 pozostają w planach na przyszłość, choć ciężko określić konkretny termin realizacji tych modyfikacji. W miejsce tylnego oświetlenia trafiły lampy Eagle Eyes w wersji red smoke – delikatnie przyciemnione, ale z zachowaniem eleganckiego charakteru. I dobrze – bo to jedno z tych aut, które najlepiej pokazuje, że oldschool może iść w parze z nowoczesnym podejściem do stylu.
Mercedes 190E Przemka to nie tylko powrót do klasyki, ale też hołd dla dobrych, analogowych czasów. Zbudowany z głową, bez przesadnych fajerwerków, ale z ogromnym wyczuciem stylu. Taki projekt zostaje w pamięci.