Mitsubishi Galant VR-4 to samochód, który zasłużenie zdobył status legendy wśród japońskich sedanów sportowych. Choć często pozostaje w cieniu takich ikon jak Lancer Evolution czy Subaru Legacy RS, to właśnie VR-4 był pierwowzorem koncepcji szybkiego, czteronapędowego sedana, który potrafił zawstydzić rasowe coupe i hot hatche – zarówno na prostej, jak i w zakrętach. To auto zbudowane z myślą o homologacji do Rajdowych Mistrzostw Świata, które połączyło komfort, praktyczność i brutalną skuteczność napędu 4WD.
VR-4, czyli „Viscous Realtime 4WD”, pojawił się pod koniec lat 80. jako topowa wersja szóstej generacji Galanta (E33A/E39A), i od razu pokazał, że Mitsubishi nie żartuje. Pod maską znalazł się legendarny już dziś silnik 4G63T – rzędowa czwórka o pojemności dwóch litrów z turbodoładowaniem i intercoolerem, która w wersji JDM rozwijała około 240 koni mechanicznych, a na rynki eksportowe – około 195–210 KM, w zależności od specyfikacji. Silnik ten był nie tylko mocny, ale też niezwykle trwały i podatny na tuning – to właśnie z niego wyewoluowały późniejsze jednostki z Lancerów Evolution.
Napęd trafiał na wszystkie cztery koła za pomocą zaawansowanego, jak na tamte czasy, systemu stałego 4WD z centralnym mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu. W późniejszych wersjach dodano także układ AWS – aktywne skrętne koła tylne, które poprawiały stabilność w szybkich łukach. W efekcie Galant VR-4 nie tylko świetnie przyspieszał (około 6,5 sekundy do 100 km/h), ale też prowadził się z niesamowitą pewnością i neutralnością, co czyniło go groźnym rywalem nawet dla ówczesnych aut sportowych z wyższej półki.
Zawieszenie oparte na układzie wielowahaczowym z przodu i z tyłu, tarczowe hamulce na wszystkich kołach, szpera z tyłu, niskie przełożenie skrzyni i relatywnie niska masa – wszystko to sprawiało, że VR-4 był nie tylko szybki, ale i bardzo „posłuszny” kierowcy. Samochód świetnie reagował na zmiany obciążenia, pozwalał na precyzyjne wejście w zakręt i dawał ogromną frajdę z jazdy – zarówno na suchym, jak i na śniegu czy szutrze.
Wizualnie Galant VR-4 był typowym sleeperem. Owszem, miał delikatne dokładki, większe felgi, nieco agresywniejsze zderzaki i charakterystyczne oznaczenia, ale nie epatował sportowym charakterem. Z zewnątrz nadal wyglądał jak elegancki sedan klasy średniej – idealny dla rodzinnego ojca, który przypadkiem wiedział, jak się jeździ po odcinkach specjalnych.
Wnętrze było wygodne, przestronne i dobrze wyposażone jak na tamte czasy. Elektryczne szyby, klimatyzacja, dobrej klasy audio, sportowe fotele z trzymaniem bocznym i zegary z turbinowym wskaźnikiem robiły robotę, ale całość nadal zachowywała typowo japońską prostotę i funkcjonalność. To było auto, które mogło na co dzień służyć jako środek transportu, a w weekend – startować w amatorskim rajdzie.
Mitsubishi zbudowało VR-4 z myślą o rajdach – i rzeczywiście, w tej roli model odegrał istotną rolę. W latach 1988–1992 startował w Rajdowych Mistrzostwach Świata, gdzie stanowił przedsmak tego, co miało nadejść z Lancerem Evolution. To właśnie doświadczenia z Galanta pozwoliły Mitsubishi stworzyć jeden z najskuteczniejszych rajdowych samochodów lat 90.
Dziś Galant VR-4 to unikat i gratka dla znawców. Jego popularność nigdy nie była wysoka w Europie, ale w Japonii i Australii zyskał status kultowy. Dobrze zachowane egzemplarze stają się coraz trudniejsze do znalezienia – szczególnie w oryginalnym stanie. Ale ci, którzy mieli okazję nim jeździć, wiedzą, że to jedno z najbardziej niedocenianych sportowych sedanów tamtych czasów.
Galant VR-4 to auto, które miało wszystko: turbo, napęd 4×4, solidną mechanikę, świetne prowadzenie i praktyczność na co dzień. Nie potrzebował krzykliwego nadwozia, by udowodnić swoją wartość. To była cicha bestia, która pokazywała pazur tylko wtedy, gdy trzeba było zostawić konkurencję w tyle.