Nicolas Lapierre to jeden z tych kierowców, którzy nie muszą brylować na okładkach gazet, by zyskać uznanie wśród znawców motorsportu. Francuz, urodzony w Tuluzie, od młodości pokazywał nie tylko szybkość, ale przede wszystkim niezwykłą odporność psychiczną i inteligencję wyścigową. To właśnie te cechy uczyniły go jednym z najwyżej cenionych kierowców długodystansowych w Europie, a jego kariera to opowieść o ewolucji z talentu jednomiejscowego w człowieka, który potrafi nie tylko przetrwać, ale i dominować w najtrudniejszych wyścigach świata.
Początki Lapierre’a to klasyczna droga przez karting, Formułę Renault, Formułę Trzy i prestiżową serię GP2. Wielu upatrywało w nim kandydata do Formuły Jeden, szczególnie gdy zdobywał kolejne podia i wygrywał prestiżowe wyścigi, jak Grand Prix Makau. Jednak francuski kierowca szybko zdał sobie sprawę, że przyszłość leży niekoniecznie w świecie Grand Prix, ale w świecie, gdzie doświadczenie, strategia i zespołowa współpraca odgrywają równie dużą rolę jak czysta prędkość.
Lapierre związał się z takimi zespołami jak Toyota, Alpine czy Oreca, stając się filarem ich programów w wyścigach długodystansowych. Wielokrotnie występował w dwudziestoczterogodzinnym wyścigu Le Mans, gdzie w klasie LMP2 osiągał sukcesy, które cementowały jego reputację jako kierowcy niezawodnego i wyjątkowo skutecznego. Zespół mógł na niego liczyć zarówno w deszczu, jak i w nocy, w pierwszych godzinach wyścigu i na finiszu, kiedy koncentracja wielu zawodników zaczynała słabnąć.
Styl jazdy Lapierre’a to esencja opanowania. Nigdy nie był kierowcą przesadnie agresywnym – zawsze dbał o to, by auto przetrwało, by niepotrzebnie nie ryzykować, ale jednocześnie umiał naciskać wtedy, gdy wymagała tego sytuacja. Współpraca z zespołem i inżynierami była dla niego równie ważna, jak jazda po torze, dlatego szybko zyskał reputację lidera technicznego w ekipach, które reprezentował.
Wpływ Lapierre’a na świat długodystansowych wyścigów to nie tylko same wyniki, ale też jego rola jako mentora i ambasadora wyścigów zespołowych. Przez lata współpracował z młodszymi kierowcami, dzieląc się wiedzą i pokazując, że sukces w Le Mans czy Sebring to coś więcej niż tylko jedno szybkie okrążenie. Jego dziedzictwo buduje się w cichym rytmie wyścigów trwających wiele godzin – w których przetrwać to za mało, trzeba jeszcze umieć wygrać.