Historia Nycka de Vriesa to opowieść o cierpliwości, walce i sukcesie, który przyszedł później, niż się spodziewano. Holenderski kierowca, wspierany w młodości przez program rozwoju McLarena, przez lata był uznawany za jednego z najbardziej obiecujących zawodników swojego pokolenia. Mimo wielu tytułów i imponujących występów, jego droga do Formuły Jeden była wyjątkowo kręta – a gdy już tam trafił, los znowu zaskoczył.
Urodzony w Sneek, de Vries od najmłodszych lat był związany z kartingiem. Już jako dziecko zdobywał mistrzostwa Europy i świata, pokonując rywali, którzy dziś są gwiazdami padoku. Naturalnym krokiem było dołączenie do akademii McLarena – prestiż, który dawał nadzieję na szybki awans do Formuły Jeden. Nyck jednak nie zdołał przebić się tak szybko. W niższych seriach radził sobie świetnie – zdobył tytuł w Formule Dwa, wygrywał wyścigi i imponował stylem jazdy.
Brak wsparcia finansowego oraz zmiany w strategiach zespołów sprawiły jednak, że na start w Formule Jeden musiał poczekać dłużej. W międzyczasie dołączył do programu Mercedesa i odnosił sukcesy w Formule E – w sezonie dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku został mistrzem świata, co stanowiło potwierdzenie jego klasy. Był szybki, inteligentny i doskonale rozumiał zawiłości jazdy w elektrycznej serii. Wielu obserwatorów zastanawiało się, dlaczego tak utalentowany zawodnik wciąż nie dostał szansy w królowej motorsportu.
Przełom nastąpił nieoczekiwanie. W sezonie dwa tysiące dwudziestego drugiego de Vries zastąpił chorego zawodnika w zespole Williamsa podczas Grand Prix Włoch. W debiucie zdobył punkty i z miejsca zrobił ogromne wrażenie. Wydawało się, że oto nadszedł czas na jego pełną obecność w Formule Jeden. Kontrakt z AlphaTauri był spełnieniem wieloletnich starań. Niestety, sezon okazał się rozczarowaniem. Bolid był trudny w prowadzeniu, zespół niespójny, a presja ogromna. Po kilku miesiącach, z niezadowalającymi wynikami, Nyck został zastąpiony.
Mimo tego ciosu, de Vries nie załamał się. Jego inteligencja, elokwencja i doświadczenie sprawiły, że pozostał częścią motorsportowego świata. Znalazł miejsce w wyścigach długodystansowych i programach rozwojowych, a jego historia nadal się toczy. Dla wielu jest uosobieniem kierowcy, który zasłużył na więcej – mistrza, którego Formuła Jeden nie potrafiła właściwie wykorzystać.
Nyck de Vries to nie tylko przykład ogromnego talentu. To także symbol pokolenia zawodników, którzy mimo trudności potrafią zachować godność, wracać silniejsi i walczyć nie tylko o wyniki, ale o szacunek. W jego oczach wciąż płonie ogień – i niezależnie od tego, na jakim torze będzie się ścigał, wiadomo jedno: zawsze będzie dawał z siebie wszystko.