Ogniwa paliwowe zasilane wodorem to jedna z najbardziej obiecujących, a jednocześnie wzbudzających kontrowersje technologii w motoryzacji. W odróżnieniu od klasycznych samochodów elektrycznych, w których energia magazynowana jest w akumulatorach litowo-jonowych, pojazdy wodorowe produkują prąd na bieżąco w procesie odwróconej reakcji elektrolizy, która zachodzi w ogniwie paliwowym. W skrócie działa to w ten sposób, że wodór ze zbiornika samochodu trafia do ogniwa, gdzie w reakcji z tlenem z powietrza powstaje energia elektryczna, a jedynym produktem ubocznym jest para wodna. Energia ta zasila silnik elektryczny, pozwalając poruszać się bez emisji CO2 i z dużym zasięgiem. W praktyce samochód na wodór łączy zalety elektromobilności, takie jak cicha jazda i natychmiastowa dostępność momentu obrotowego, z wygodą szybkiego tankowania, które trwa zaledwie kilka minut. Jednak technologia ma też swoje ograniczenia. Największym problemem jest infrastruktura – w Europie i Polsce stacji tankowania wodoru jest wciąż bardzo niewiele, co utrudnia popularyzację tej technologii. Ponadto produkcja wodoru na szeroką skalę jest kosztowna i w większości przypadków nadal emituje CO2, jeśli bazuje na procesach tradycyjnych. Największy sens ogniwa paliwowe mają dziś w transporcie ciężkim i flotach pojazdów użytkowych, które wymagają dużych zasięgów i krótkiego czasu tankowania, a także w autobusach miejskich, gdzie rośnie liczba zamówień na takie rozwiązania. W autach osobowych wodór jest ciekawą, ale niszową alternatywą – wybieraną raczej przez entuzjastów innowacji lub w krajach, gdzie infrastruktura jest lepiej rozwinięta, jak w Niemczech czy Japonii. Ogniwa paliwowe mogą w przyszłości zyskać większe znaczenie, gdy uda się taniej i bardziej ekologicznie produkować tzw. zielony wodór.