Decyzja Audi o zakończeniu produkcji samochodów spalinowych w 2026 roku to jedno z najbardziej przełomowych wydarzeń w historii marki i całej branży motoryzacyjnej. Oznacza to, że wszystkie nowe modele wprowadzane na rynek po tej dacie będą albo w pełni elektryczne, albo hybrydowe typu plug-in, podczas gdy klasyczne jednostki benzynowe i wysokoprężne przestaną być rozwijane. Dla rynku wtórnego taki krok ma ogromne znaczenie, ponieważ samochody spalinowe produkowane do 2026 roku staną się w pewnym sensie ostatnimi egzemplarzami tradycyjnej motoryzacji spod znaku czterech pierścieni. Z jednej strony kolekcjonerzy i entuzjaści mogą traktować je jako swoistą inwestycję, podobnie jak dziś kultowe są dobrze utrzymane modele Audi z lat 80. i 90., a trend youngtimerów i klasyków tylko się umocni. Z drugiej strony, rozstanie z jednostkami spalinowymi rodzi pytania o przyszłe koszty użytkowania. Wraz z wprowadzaniem restrykcyjnych regulacji w wielu miastach Europy i planami ograniczenia wjazdu aut spalinowych do centrów, spadać może ich użyteczność praktyczna. Jednak na rynku wtórnym będą one długo cieszyć się popularnością, głównie z powodu obecnych kosztów zakupu – pojazdy elektryczne wciąż są droższe w zakupie i wymagają lepiej rozwiniętej infrastruktury ładowania, której w Polsce brakuje. W praktyce oznacza to, że przez najbliższą dekadę auta spalinowe Audi będą sprzedawały się dobrze, bo klienci docenią ich osiągi, dostępność części i łatwość tankowania, zanim elektromobilność w pełni zdominuje rynek. Można spodziewać się także zwiększonego zainteresowania ostatnimi generacjami modeli z silnikami V6 czy V8, które już dziś traktowane są jako ostatnie relikty motoryzacyjnej wolności. Z czasem jednak, zwłaszcza po 2035 roku, wartość rynkowa aut spalinowych Audi będzie coraz bardziej uzależniona od decyzji legislacyjnych i tempa rozwoju technologii elektrycznej. Na chwilę obecną perspektywa zakończenia epoki spalin w Audi dodaje jej modelom ciężaru symbolicznego – to auta, które kończą pewien rozdział historii motoryzacji.
