Oznakowanie eksperymentalne na polskich drogach od kilku lat testowane jest jako narzędzie mające na celu poprawę bezpieczeństwa i czytelności przepisów w miejscach newralgicznych dla ruchu. Polega ono na wprowadzaniu nowatorskich wzorów znaków pionowych, poziomych lub sygnalizacji świetlnej, które różnią się od obowiązujących standardów, ale mają za zadanie lepiej prowadzić kierowców, zwłaszcza w sytuacjach nietypowych. Przykładem są znaki fluorescencyjne w strefach zagrożenia czy dodatkowe pasy w kolorach odmiennych niż tradycyjny biały, które mają zwiększyć uwagę i zapobiegać kolizjom. W niektórych miastach testowano oznakowanie graffiti na nawierzchni, mające ostrzegać pieszych i kierowców o przejściach dla pieszych. Innym rozwiązaniem są dynamiczne znaki zmiennej treści, które informują kierowców o natężeniu ruchu i sugerują alternatywne trasy. W praktyce reakcje na oznakowanie eksperymentalne są mieszane – część kierowców chwali większą czytelność i wyróżnianie się takich oznaczeń, inni podkreślają, że ich obecność może powodować dekoncentrację i chaos. Ważne jest, że każde wdrożenie tego typu oznakowania odbywa się tymczasowo i podlega ocenie instytucji państwowych, które decydują czy rozwiązanie zostanie wprowadzone na stałe do kodeksu drogowego. Efektem takich eksperymentów jest możliwość szybszego dostosowania przepisów do zmieniających się realiów ruchu, np. zwiększenia udziału rowerów czy hulajnóg elektrycznych w miastach. Długofalowo oznakowanie eksperymentalne daje szansę na rozwój nowoczesnej infrastruktury drogowej, jednak wymaga edukacji kierowców i odpowiedniej kampanii informacyjnej, aby jego obecność nie prowadziła do nieporozumień na jezdni.
Strona główna Porady Oznakowanie eksperymentalne na drogach – czy rzeczywiście ułatwia życie kierowcom