Paul Bracq to nazwisko, które od dziesięcioleci kojarzy się z najbardziej wyrafinowaną estetyką europejskiej motoryzacji. Urodzony w latach trzydziestych we Francji, dorastał w czasach wielkich przemian technologicznych i społecznych, które na trwałe ukształtowały jego wrażliwość artystyczną. Już jako młody człowiek przejawiał talent do rysunku, a jego pasja do samochodów zaprowadziła go wprost do świata designu, który wówczas dopiero się krystalizował jako niezależna dziedzina.
Bracq zyskał rozgłos jako główny projektant Mercedesa w epoce, gdy niemiecka marka odbudowywała swój prestiż po wojennej zawierusze. To właśnie on odpowiadał za linię nadwozi tak zwanych skrzydlaków, a także za niezwykle elegancką i ponadczasową sylwetkę modelu W sto trzynaście, znanego jako Pagoda. Jego kreska była pełna lekkości, proporcjonalna i zawsze nacechowana subtelną dynamiką. Bracq potrafił połączyć funkcjonalność z formą, tworząc pojazdy piękne, ale i użyteczne.
Po latach spędzonych w Niemczech wrócił do Francji, by objąć stanowisko w studiu designu Peugeota. Wówczas jego wpływ na kształt francuskiej motoryzacji stał się wyraźniejszy – jego projekty były bardziej wyrafinowane, pełne francuskiego wdzięku, ale niepozbawione niemieckiej precyzji. Bracq był jednym z pierwszych projektantów, którzy potrafili połączyć dwie odmienne szkoły stylistyczne i uczynić z tego połączenia coś nowego, świeżego i inspirującego.
Jego wkład nie ograniczał się jedynie do samochodów drogowych. Pracował także nad prototypami i wnętrzami luksusowych pojazdów, pokazując, że estetyka nie kończy się na karoserii. Wnętrza jego projektów były jak salony – ergonomiczne, pełne detali i harmonii. Do dziś wielu kolekcjonerów uważa modele, przy których pracował Bracq, za wzorce piękna i klasyki motoryzacyjnego designu.
Paul Bracq to nie tylko projektant – to artysta, którego dzieła poruszają zmysły i pozostają aktualne mimo upływu czasu. Jego nazwisko pozostaje jednym z filarów europejskiego designu motoryzacyjnego, a jego prace można odnaleźć nie tylko na ulicach, ale i w muzeach.
