Piercarlo Ghinzani to postać, która uosabia wyjątkową epokę Formuły Jeden – czas, gdy na torach roiło się od zespołów prywatnych, a walka o kwalifikację do wyścigu była nie mniej emocjonująca niż sama rywalizacja o zwycięstwo. Urodzony w północnych Włoszech na przełomie lat pięćdziesiątych, Ghinzani dorastał w kraju z ogromnymi tradycjami wyścigowymi, gdzie każdy chłopiec marzył o Ferrari, a każdy młody kierowca chciał zostać następcą Ascari lub Bandiniego.
Ghinzani rozpoczął karierę w kartingu, następnie awansował do Formuły Trzy, gdzie zdobył tytuł mistrzowski i szybko zwrócił uwagę środowiska. Miał talent, umiejętność pracy z inżynierami i charyzmę, która wyróżniała go spośród konkurencji. Jego styl jazdy był elegancki, czysty i oparty na precyzji. Wydawało się, że jego przyszłość w Formule Jeden jest tylko kwestią czasu.
Zadebiutował w królowej motorsportu na początku lat osiemdziesiątych, ale przez całą swoją karierę trafiał do zespołów z końca stawki, takich jak Osella, Toleman czy Zakspeed. Bolidy, którymi jeździł, były nie tylko wolniejsze, ale często także zawodne i niebezpieczne. Mimo to Ghinzani nie rezygnował. Brał udział w ponad sześćdziesięciu wyścigach, wielokrotnie próbując przebić się przez prekwalifikacje, walcząc o pojedyncze punkty i próbując wydobyć maksimum z każdej maszyny.
Najbardziej pamiętnym momentem jego kariery był start w Grand Prix USA, gdzie udało mu się zdobyć jeden punkt – rzecz niemal nieosiągalna w jego bolidzie. Dla wielu był to symboliczny triumf – dowód, że upór, determinacja i wiara w siebie mogą przynieść rezultaty nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach.
Po odejściu z Formuły Jeden Ghinzani pozostał aktywny w środowisku wyścigowym, prowadząc własny zespół w seriach juniorskich i wspierając młodych włoskich kierowców. Jego doświadczenie i spokój czyniły go doskonałym mentorem, a jego historia była dla nich źródłem motywacji. Choć nie zdobył mistrzostwa, pozostawił po sobie trwały ślad jako człowiek, który nigdy się nie poddał.
Piercarlo Ghinzani nie był gwiazdą Formuły Jeden, ale był jej sercem – kierowcą, który przez lata dodawał jej autentyczności i przypominał, że sport ten to nie tylko walka o zwycięstwo, ale również o przetrwanie, marzenia i miejsce na starcie. Jego dziedzictwo to hołd dla zapomnianych bohaterów wyścigowych padoków.