W świecie tuningu są dwa typy ludzi – ci, którzy robią Golfa i ci, którzy… biorą Jettę. Paweł to zdecydowanie ta druga kategoria – nie dlatego, że miał taki plan, ale dlatego, że los podrzucił mu starego Volkswagena z 1980 roku, a on postanowił zrobić z niego coś, co wyłamuje się z każdej szufladki. Miał być Mercedes 190, a wyszła Jetta. I to nie byle jaka!
Zanim jednak zaczniemy opowiadać o efektach, trzeba się cofnąć do punktu wyjścia. A ten był, delikatnie mówiąc, opłakany. Auto w stanie agonalnym, z którym wielu nawet by nie zaczęło. Ale właśnie takie projekty smakują najlepiej – kiedy wiesz, że jesteś jedynym, który widzi w tym kawałku rdzy potencjał.
Klasyczny wygląd w wyścigowym stylu
Kierunek był jasny od początku, classic race z mocnym wpływem stylu stance. Kontrowersyjnie, głośno i po swojemu. Bo Paweł nie lubi projektów, które nie budzą emocji.
Pod maskę wpadł silnik z Volkswagena Bory – 2.3 VR5 AQN, który na starcie ma 170 koni, a po kilku kosmetycznych poprawkach wygląda teraz lepiej niż z fabryki. Cały blok i osprzęt zostały odmalowane, a wydech zrobiono od podstaw z nierdzewki w średnicy dwa i pół cala – i jak trzeba, potrafi zaryczeć jak trzeba.
Układ napędowy? Skrzynia i sprzęgło z dawcy, ale z hydraulicznym sterowaniem i przerobionym wybierakiem. Brzmi prosto? Tylko na papierze. Bo w aucie z lat osiemdziesiątych nic nie pasuje plug&play.
A że moc to nie wszystko – to i hamulce nie zostały zignorowane. Z przodu cztery tłoki z Mercedesa na tarczy 320 mm, z tyłu swap z bębnów na tarcze z Golfa 4. Do tego zawieszenie pneumatyczne i już wiadomo, że ten klasyk nie tylko wygląda, ale też się prowadzi.
Oldschool z twistem
Kiedy Paweł opowiada o wyglądzie auta, słychać, że nic tu nie jest przypadkowe. Pełna odbudowa blacharki, lakier z palety BMW o nazwie Tanzanite Blau, dokładka Kamei, wlot na masce i przednie lampy z krzyżami w stylu DTM – ten samochód wręcz krzyczy: „spójrz na mnie!”.
Ale to dopiero początek. Progi Zender świetnie dogadują się z oryginalnymi nadkolami, a tylna lotka i customowe lampy Hella Black nadają Jetcie niepokornego charakteru. Jest też żaluzja od PDK Klassiks, która dodaje klimatu retro, a wisienką na torcie jest okleina w klimacie Formuły 1 z lat dziewięćdziesiątych. Takiego projektu w Polsce po prostu nie ma.
Felgi? Oczywiście BBS RF 17” (aktualnie zmienione na BBS RS 17″) – w końcu klasyka musi mieć odpowiednie buty.
Wnętrze? Brązowe, oryginalne, z wersji GL – dziś już praktycznie nie do zdobycia. Całość zgrana w klimacie retro-sportowym, dokładnie tak, jak miało być.
Problemy? Standard. Ale kto by liczył
Jak mówi sam właściciel – wrażenia z jazdy? „Brak.” Bo to nie jest auto, którym po prostu jeździsz. To jest maszyna, którą budujesz, przeklinasz, naprawiasz, poprawiasz i dopieszczasz – czasem kosztem własnych nerwów, ale zawsze z zajawką. Z dostępnością części coraz gorzej, z montażem nie zawsze po drodze – ale przecież nie o to chodzi, żeby było łatwo.
Na każdy sezon są nowe pomysły, nowe poprawki, kolejne zmiany. Bo projekt, który się skończył – umiera. A Jetta Pawła ma żyć jeszcze długo i głośno.
Zakochani w klasyce – do dzieła
Jeśli ktoś Ci powie, że nie warto inwestować w starą Jettę – pokaż mu to auto. Albo po prostu zaparkuj obok. Paweł udowodnił, że nawet z wraku można zbudować coś unikalnego. Coś, co nie tylko przyciąga wzrok, ale zostaje w głowie. I to właśnie nazywa się styl.