Ricardo Rodríguez był fenomenem, który rozbłysnął na niebie Formuły Jeden z niespotykaną siłą, by równie szybko zniknąć, pozostawiając po sobie niedosyt i legendę. Urodzony w Meksyku w połowie lat czterdziestych, od wczesnych lat wykazywał talent znacznie przekraczający jego wiek. Już jako nastolatek startował w prestiżowych zawodach motocyklowych, a z czasem zasiadł za kierownicą samochodów wyścigowych, gdzie jego błyskotliwość i szybkość natychmiast przyciągnęły uwagę największych zespołów w Europie.
W wieku zaledwie dziewiętnastu lat został zaproszony do zespołu Ferrari, co samo w sobie było wydarzeniem bez precedensu. Był nie tylko najmłodszym kierowcą, jaki kiedykolwiek podpisał kontrakt z zespołem z Maranello, ale też pierwszym Meksykaninem, który zyskał uznanie w świecie europejskich wyścigów. Jego debiut w Grand Prix Włoch w Monzy w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym pierwszym był sensacją – kwalifikował się do wyścigu na drugim rzędzie, rywalizując z legendami sportu, mimo że był wtedy zaledwie gościnnym zawodnikiem.
Rodríguez uważany był za cudowne dziecko – jego technika, dojrzałość i intuicja były zaskakujące jak na tak młodego kierowcę. W sezonie tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym drugim wystartował jako pełnoprawny zawodnik Ferrari i choć nie zdobył jeszcze zwycięstwa, jego tempo budziło szacunek u wszystkich rywali. Jego styl jazdy był agresywny, ale nie nieostrożny – balansował na granicy ryzyka i perfekcji, co sprawiało, że publiczność uwielbiała go obserwować.
Niestety, jego kariera została brutalnie przerwana w listopadzie tego samego roku. Podczas kwalifikacji do nieoficjalnego Grand Prix Meksyku, startując w prywatnym zespole Lotus, stracił panowanie nad bolidem na szybkiej partii toru Magdalena Mixhuca i uderzył w barierę. Zginął na miejscu, mając zaledwie dwadzieścia lat. Jego śmierć wstrząsnęła całym światem motorsportu i pogrążyła Meksyk w żałobie.
Do dziś Ricardo Rodríguez uznawany jest za jednego z najbardziej utalentowanych kierowców, którzy nigdy nie zdążyli pokazać pełni swoich możliwości. Jego imieniem nazwano tor wyścigowy w Meksyku, a pamięć o nim trwa jako symbol utraconej szansy i wyjątkowego daru, który został zabrany zbyt wcześnie.