W czasach, gdy mistrzami świata zostawali kierowcy o wybuchowym temperamencie i nieprzewidywalnym stylu, Richard Burns wyróżniał się chłodną kalkulacją, nieprawdopodobnym opanowaniem i niemal chirurgiczną precyzją. Urodzony w Oksfordzie, już jako nastolatek pokazał, że zamiast spektakularnych poślizgów woli gładką linię przejazdu i idealnie dobrane punkty hamowania. Zadebiutował na międzynarodowej scenie rajdowej w latach dziewięćdziesiątych, zdobywając doświadczenie w zespole Subaru, gdzie jego mentorem był sam Colin McRae.
Burns był zaprzeczeniem stereotypu rajdowca. Zamiast błyszczeć na konferencjach, wolał analizować dane i doskonalić technikę. Jego największy atut to zdolność czytania trasy jak książki, wyczuwania przyczepności i dobierania strategii, która pozwalała mu regularnie osiągać metę w czołówce. W roku dwa tysiące pierwszym sięgnął po tytuł mistrza świata, jako pierwszy Anglik w historii WRC. Zrobił to nie przez dominację, lecz przez konsekwencję – przez cały sezon ani razu nie wygrał rajdu, ale niemal zawsze był w ścisłej czołówce.
Po sukcesie przeszedł do zespołu Peugeot, gdzie jednak nie znalazł takiego porozumienia z zespołem jak wcześniej. Mimo to pozostawał kierowcą, którego wszyscy darzyli szacunkiem – zarówno za styl jazdy, jak i osobowość. Był spokojny, uprzejmy i niezwykle skoncentrowany. Nawet w chwilach stresu potrafił zachować zimną krew, co czyniło go nie tylko świetnym zawodnikiem, ale też wzorem do naśladowania.
Jego karierę brutalnie przerwała choroba – w roku dwa tysiące trzecim zdiagnozowano u niego nowotwór mózgu. Richard wycofał się z rywalizacji i skupił na walce o życie. Zmarł dwa lata później, tuż przed swoimi trzydziestymi piątymi urodzinami. Cały świat motorsportu pogrążył się w żałobie, bo odszedł nie tylko mistrz, ale też jeden z najbardziej szanowanych i lubianych kierowców swoich czasów.
Dziedzictwo Burnsa to więcej niż statystyki. To przykład człowieka, który pokazał, że można być najlepszym nie krzycząc, nie ryzykując nadmiernie i nie pędząc na złamanie karku. Jego styl do dziś inspiruje tych, którzy wierzą, że w rajdach najważniejsze nie jest tylko serce, ale także chłodna głowa.