Rozruch silnika w mroźne poranki to jedno z największych wyzwań dla każdego kierowcy w okresie zimowym. Gdy temperatura spada poniżej zera, jednostka napędowa potrzebuje znacznie więcej energii, aby rozpocząć pracę. Zarówno olej silnikowy, jak i akumulator oraz inne elementy układu zasilania i zapłonu pracują wtedy w warunkach ekstremalnych. Nieprzygotowany pojazd może odmówić posłuszeństwa, a każda nieudana próba uruchomienia nie tylko generuje stres, ale może także przyczynić się do przyspieszonego zużycia poszczególnych komponentów. Dlatego warto wiedzieć, jak skutecznie i bezpiecznie uruchamiać silnik w zimowe poranki, by nie ryzykować awarii już na starcie dnia.
Pierwszym i absolutnie podstawowym elementem jest sprawny akumulator. To on odpowiada za dostarczenie prądu potrzebnego do uruchomienia rozrusznika i zasilenia wszystkich odbiorników. W niskiej temperaturze jego pojemność może spaść nawet o połowę, a jednocześnie silnik potrzebuje więcej energii na rozruch niż w ciepłe dni. Jeśli akumulator ma więcej niż trzy lata, warto przed sezonem zimowym zlecić jego przetestowanie w warsztacie – pomiar napięcia spoczynkowego i test obciążeniowy pozwolą ocenić jego kondycję. Warto także sprawdzić, czy klemy są czyste i dobrze dokręcone, a cała instalacja nie ma śladów korozji.
Równie istotny jest stan oleju silnikowego. W niskich temperaturach olej staje się gęstszy, co oznacza, że wolniej rozprowadza się po jednostce napędowej, a opory wewnętrzne są znacznie większe. Dlatego przed zimą warto upewnić się, że stosowany olej ma odpowiednią lepkość zimową zgodną z zaleceniami producenta. Nowoczesne syntetyczne oleje zachowują dobrą płynność nawet przy bardzo niskich temperaturach, co znacząco ułatwia rozruch i ogranicza zużycie silnika. Jeśli zbliża się termin wymiany, nie warto zwlekać – świeży olej o właściwych parametrach to podstawa sprawnego uruchamiania zimą.
Sam proces rozruchu także wymaga odpowiedniego podejścia. Przed przekręceniem kluczyka lub naciśnięciem przycisku warto wyłączyć wszystkie zbędne odbiorniki prądu – radio, nawiew, ogrzewanie tylnej szyby, światła, a nawet klimatyzację. Pozwoli to skierować całą moc akumulatora na rozrusznik. W samochodach z silnikiem wysokoprężnym ważne jest, by poczekać kilka sekund po przekręceniu kluczyka w pozycję zapłonu – w tym czasie działają świece żarowe, które podgrzewają komorę spalania. Dopiero po zgaśnięciu kontrolki świec warto podjąć próbę uruchomienia silnika.
Jeśli silnik nie zapali po pierwszym lub drugim obrocie, nie należy katować rozrusznika długimi, kilkunastosekundowymi próbami. Lepiej odczekać chwilę i spróbować ponownie. Zbyt długie kręcenie nie tylko obciąża akumulator, ale także może doprowadzić do zalania świec i dalszych problemów z rozruchem. W skrajnych przypadkach warto skorzystać z kabli rozruchowych lub – jeszcze lepiej – przenośnego booster-a, który wspomoże rozruch bez konieczności szukania innego pojazdu.
W przypadku samochodów zasilanych benzyną, warto również zadbać o stan świec zapłonowych, przewodów wysokiego napięcia oraz cewki. Nawet drobne uszkodzenia w tych elementach, które latem nie przeszkadzają w codziennej eksploatacji, zimą mogą skutkować problemami z odpaleniem. Wilgoć, lód i niska temperatura obnażają każdą słabość układu zapłonowego.
Dla samochodów wyposażonych w silniki wysokoprężne ważna jest również jakość paliwa. Zimowy olej napędowy ma dodatki zapobiegające wytrącaniu się parafiny, która mogłaby zablokować filtr paliwa. Tankowanie na sprawdzonej stacji, najlepiej do pełna, to dobry sposób, by uniknąć problemów z zasilaniem. W bardzo niskich temperaturach można stosować specjalne dodatki do diesla, które poprawiają płynność paliwa i zmniejszają ryzyko zapchania układu.
Podsumowując, rozruch silnika w mroźne poranki to złożony proces, który zależy od wielu czynników: od stanu akumulatora i oleju, przez jakość paliwa, aż po kondycję układu zapłonowego i sposób, w jaki kierowca podchodzi do uruchamiania auta. Odpowiednie przygotowanie pojazdu do zimy i świadome postępowanie każdego ranka znacząco zwiększają szanse na bezproblemowe ruszenie w drogę – nawet wtedy, gdy słupek rtęci spada głęboko poniżej zera.