Saab 9-3 Viggen to prawdziwa ikona niepokornej motoryzacji przełomu tysiącleci – szwedzka turbo bestia, która powstała w czasach, gdy Saab był jeszcze sobą: niezależny, inżynieryjnie uparty i bezkompromisowy w swoim podejściu do projektowania samochodów. Viggen nie miał być tylko mocniejszą wersją kompaktowego sedana – miał być manifestem możliwości marki, która wyrosła z lotniczego DNA, a jego nazwa, pochodząca od myśliwca Saab 37 Viggen, nie była przypadkowa.
Zadebiutował w 1999 roku jako topowa odmiana pierwszej generacji modelu 9-3, i od razu wzbudził respekt. Pod jego maską pracował dwulitrowy, czterocylindrowy silnik z turbodoładowaniem, ale w wersji Viggen rozwiercony do 2.3 litra i uzbrojony w dużą turbosprężarkę Garretta T25, która podnosiła ciśnienie do tego stopnia, że przy mocnym gazie przednie koła walczyły z nawierzchnią jak szalone. Efekt? 230 koni mechanicznych i 342 Nm momentu obrotowego – potężne liczby jak na tamte czasy i przedni napęd.
Do setki Viggen przyspieszał w około 6,4 sekundy, a jego największą bronią była elastyczność. Moment obrotowy dostępny niemal od dołu, reakcja na gaz jak kopniak w plecy i uczucie, że auto ciągnie w każdym biegu – to było turbo w starym stylu, bez zbędnej subtelności, bez lagów tłumionych elektroniką. Po prostu: gaz – turbina – katapulta. I to wszystko przez manualną, pięciobiegową skrzynię biegów, która wymagała zdecydowanej ręki, bo moment obrotowy potrafił bezlitośnie „przekręcać” kierownicę, jeśli nie trzymało się jej pewnie.
Viggen był dostępny jako hatchback trzy- lub pięciodrzwiowy, a także kabriolet, ale to właśnie wersja trzydrzwiowa najbardziej oddawała sportowy charakter auta. Wyróżniał się specjalnym pakietem stylistycznym opracowanym przez TWR (Tom Walkinshaw Racing) – szersze zderzaki, progi, tylny spoiler, 17-calowe felgi i delikatne oznaczenia „Viggen” zdradzały, że nie mamy do czynienia ze zwykłym Saabem. Całość była agresywna, ale wciąż elegancka – z klasą, jak na Skandynawa przystało.
Wnętrze to klasyczny Saab z końca lat 90.: konsola środkowa skierowana ku kierowcy, lotniczy układ przycisków, charakterystyczny Night Panel, sportowe fotele o potężnym trzymaniu bocznym i opcjonalna, dwukolorowa tapicerka. Klimat był surowy, ale funkcjonalny – Saab nigdy nie szedł na łatwiznę i nigdy nie udawał luksusu. On go po prostu definiował po swojemu.
Mimo potężnej mocy, 9-3 Viggen nie był autem idealnym w prowadzeniu. Brak mechanizmu różnicowego o ograniczonym poślizgu, przedni napęd i ogromny moment powodowały silny torque steer i trudność w wykorzystaniu pełni mocy na suchym, nie mówiąc już o mokrym. Zawieszenie, choć usztywnione względem zwykłych wersji, wciąż miało swoje granice. Ale w tym właśnie tkwiła siła Viggena – to nie był komputerowo wygładzony sportowiec, tylko surowy, mechaniczny, bezczelny wóz, który wymagał zaangażowania.
Powstało jedynie 4 600 egzemplarzy, co czyni 9-3 Viggen autem wyjątkowo rzadkim i coraz bardziej kolekcjonerskim. Każdy z nich to nie tylko szybki kompakt – to kawał szwedzkiej motoryzacyjnej dumy, która dziś należy już do zamkniętego rozdziału historii Saaba.
Dziś Saab 9-3 Viggen to auto dla wtajemniczonych. Dla tych, którzy wiedzą, że prawdziwa radość z jazdy nie wynika z idealnych czasów okrążeń, tylko z charakteru, brzmienia turbiny, szarpnięcia przy trzecim biegu i uczucia, że prowadzisz coś wyjątkowego. Bo Viggen nie był dla wszystkich – i właśnie dlatego jest tak ważny dla tych, którzy go rozumieją.